|
Widzisz wypowiedzi znalezione dla zapytania: skutki powstania
Temat: Kombatanci spod Lenino na akademii rodem z PRL
No to teraz będzie sakramencko długo, ale sam sobie jestem winnien! Rozwiń
proszę temat wyższości Wehrmachtu nad Narodową Armią Ludową (NVA) i wyjaśnij co
było rodzime i wierne Fuhrerowi, a co obce i niewierne; co dobre faszystowskie,
a co złe komunistyczne... Czy byli dowódcy rodzimego SS lepiej "bronili" III
Rzeszy czy może Niemiec pod protektoratem Sojuszniczej Rady Kontroli - dowodząc
Bundeswehrą. Bo Niemcy tych tematów nie ruszają i wiedzą, że to (za
przeproszeniem) wielki historyczny syf... A STASI? Szybciutko i pod dywan:
www.rzeczpospolita.pl/dodatki/opinie_070510/opinie_a_2.html
Wróćmy zatem do polskiej "sprawiedliwości". I "prawa" pisanego na kolanie.
Udowodnij mi, że ZOMO lub MO mniej pałowało opozycje od SB. Albo, że pion I
"wywiad" lub pion VI "rolnictwo" bardziej zbrodniczo prześladował Solidarność od
egzekutywy KC. Dlaczego WOP-owcom (pogranicznikom PRLu) należy się emerytura za
łapanie nielegalnych uciekinierów lub rozpędzanie demonstracji opozycji?
Paszporty były formą prześladowania? OK - a PZPR nie dyskryminowała osób
bezpartyjnych? A tzw. rolników indywidualnych to kto prześladował? SB? Prędzej
GSy odmawiając sprzedaży nawozów, ciągników itp. Kto gnębił prywaciarzy? A kto
wciskał dzieciakom w szkołach brednie o zbrodni faszystów w Katyniu? Czy zatem
lot w kosmos "sojuzem" jest bardziej zbrodniczy? Przecież tak można bez końca.
Zabierzmy więc WSZYSTKIM emerytury za PRL no chyba, że udowodnią, iż aktywnie
działali na rzecz opozycji. Ale będzie fajnie! Tylko, że niestety na to nie
pozwalają kandydatowi na PR-ezydenta słupki sondażowe, zatem trzeba było dla
motłochu znaleźć więc czarnego luda do bicia. Jeśli tacy jak Ty nie zrozumieją,
iż mimo że cały system demoludów był głupkowaty, to po 20 latach nie mozna
wybierać sobie jedynie wybranych kawałków PRLu do rozliczeń, bo non-stop
będziemy walczyć z trupem komunizmu. A w Polsce zawsze będą populiści będą u
władzy. Obojętnie czy będą nazwać się SLD, PO, Samoobrona czy PIS. Niestety
zamiast Mazowieckiego i Wielkiego Elektryka, mamy teraz półTuska i ćwierć
Kaczyńskich - wybitnych speców od PRu i polityki historycznej, za to uczulonych
na wszelkie reformy gospodarcze. Skutki takich PO-PISów możesz sobie zobaczyć i
w sprawie Nangar Khel, i w dawnym WSI, i w MSZ. Myślisz, że jakiś poważny kraj
zrobiłby taką pokazówkę SWOIM funkcjonariuszom? Dobrym czy złym, byłym czy
obecnym...
Zostawmy więc spokoju dziadków z LWP, niech obchodzą swoje uroczystości, bo kogo
to obchodzi oprócz takich Bojarskich szukających jakiś news'ów dla oszołomów.
PS. Naprawdę nie wiesz jakie były skutki Powstania Styczniowego? Kto miał racje
biali czy czerwoni? Komu zatem burzymy pomniki?
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Nowe CH na Krakowskiej
Nowe CH na Krakowskiej Słowo Polskie
19 marca 03
O jeden hipermarket więcej
Dziś radni zadecydują, czy 60 kupców z okolic Krakowskiej straci pracę
Dziś mija dokładnie 60 dni, jakie miała rada miejska na podjęcie decyzji w
sprawie budowy nowego centrum handlowo-usługowego przy ulicy Krakowskiej.
Jeszcze do wczoraj nie było wiadomo, czy radni będą zajmować się tym tematem.
Jeżeli tak, to trafi on na dzisiejsze obrady rady w tak zwanym trybie pilnym,
w ostatniej chwili.
Zaledwie na kilka dni przed dzisiejszą sesją rady miejskiej do rajców trafiła
prognoza skutków działalności nowego centrum handlowo–usługowego przy
Krakowskiej. Opasłe tomisko, na podstawie którego radni mają podjąć decyzję,
liczy ponad 200 stron. Rajcy nie mogą zająć się nim na następnej sesji, bo
dziś mija termin na podjęcie decyzji. Radnych dziwi pośpiech, który
towarzyszy budowie nowego centrum.
Prognoza niepogodowa
W marcu 2001 roku znowelizowano ustawę o zagospodarowaniu przestrzennym.
Efektem była definicja sklepu wielkopowierzchniowego, czyli hipermarketu. To
sklep, w którym powierzchnia sprzedaży jest większa niż 2 tysiące metrów
kwadratowych. Znowelizowana ustawa wprowadziła też wymóg przeprowadzenia tak
zwanej prognozy skutków powstania hipermaketu na danym obszarze pod względem
oddziaływania obiektu na rynek pracy, środowisko i komunikację. Właśnie taką
prognozę opracowano dla obiektu, który ma powstać przy Krakowskiej.
Jak udało nam się dowiedzieć, zespół, który przygotowywał prognozę,
pozytywnie ocenił wpływ nowego obiektu na rynek pracy. Wprawdzie specjaliści
stwierdzili, że pracę straci około 60 osób, ale zatrudnienie w nowym sklepie
znajdzie około 150 – 180 osób, a zatem, ich zdaniem, i tak na tym skorzysta
od 90 do 120 osób.
Najbardziej niepokojąca jest jednak analiza sytuacji komunikacyjnej. Sklep
będzie przeznaczony przede wszystkim dla klientów ze Starego Miasta, Krzyków
i Radwanic. Dla ulicy Krakowskiej taki ruch może okazać się zbyt duży. W
prognozie o sytuacji komunikacyjnej wprost napisano: „działać to będzie
zniechęcająco dla klientów”.
Zdaniem przewodniczącego rady miejskiej, który popiera budowę nowego centrum
w tym miejscu, prognoza jest pozytywna.
- Są wątpliwości komunikacyjne, ale to nie znaczy, że jest źle – mówi
Stanisław Huskowski.
Rada musi się wypowiedzieć
Grunt po byłej zajezdni autobusowej przy Krakowskiej sprzedało miasto.
Inwestor, spółka Edo, już się niecierpliwi, że nie może rozpocząć prac. Przy
Krakowskiej ma powstać dwukondygnacyjny obiekt o powierzchni około 8 tysięcy
metrów.
- Inwestor śle do nas pisma ponaglające – przyznaje Grzegorz Roman, dyrektor
departamentu nieruchomości UM. - A od czasów nowelizacji ustawy to pierwszy
tego typu obiekt, który powstaje w naszym mieście w nowych realiach.
Zdaniem dyrektora, wiele zależy od decyzji radnych.
- Jeżeli radni dziś nie zajmą się tym tematem, prezydent będzie musiał wydać
decyzję pozytywną na podstawie korzystnych prognoz. Będzie to zgodne ze
studium rozwoju miasta i planem ogólnym – twierdzi Roman. – Radni mogą jednak
zablokować wydanie warunków zabudowy dla spółki Edo. Wystarczy, że podejmą
uchwałę o przystąpieniu do miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego
i szczegółowo zostanie określone przeznaczenie tego terenu.
Jeszcze wczoraj radni nie wiedzieli, jaką decyzję podejmą, bo nie było
gotowego projektu uchwały, który rajcy mieliby przegłosować
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Od Powstania do Powstania
karlin napisał:
> Bo za megalomana - owszem.
Za chwilę zacznę Ciebie uważać za kretyna - najpierw nachalnie domagasz się
odpowiedzi, potem wydziwiasz.
> Popatrzcie, to takie proste, kilkaset lat "megalomańskiego amoku" i wystarczy
> się otrząsnąć oraz postawić kilka pomników. Luka, czy Ty nie widzisz, że sam
> jesteś najlepszym przykładem typowo polskiej, "ułańskiej szarży" w myśleniu?
> Może swoje wielkie dzieło powinieneś rozpocząć od siebie?
Kto powiedział, że to proste? Dyskusja o powstaniu dowodzi, że odwrotnie...
Natomiast co do zaczynania od siebie:
1. Już zacząłem - nie oceniam Komorowskiego na klęczkach, ponieważ nie ma
takiej potrzeby
2. Natrętnie domagałeś się referatu, to go otrzymałeś - w wszelkimi wadami
krótkiej odpowiedzi na obszerny temat. Ja się nie napraszałem z tym
mędrkowaniem, spełniłem jedynie Twoje kilka razy ponowione życzenie. Tak więc
albo dyskutuj z tym co chciałeś dostać, albo się odczep, ponieważ marudzisz jak
stara straganiara cierpiąca na podagrę.
> Kolejna szarża. Skoro rozsądek tak łatwo, i na tak długo, twoim zdaniem, daje
> się zdominować, czy na pewno wystarczy się "otrząsnąć"?
A co innego zrobić? Obudzić się, doznać olsnienia, walnąć się żelazkiem przez
łeb? Nie napisałem nigdzie, że otrząsanie ma trwać 34 sekundy i ani chwili
dłużej. Nadinterpretujesz teraz i czepiasz się słówek (jak Ci "otrząsnąć" się
nie podoba, to wpisz "meliorować" albo "serek homogenizowany" - sens przekazu
jest jasny, gmeranie przy słówku "otrząsnąć" tego nie zmieni).
> Czy wszyscy Niemcy byli socjalistami? I skąd w przyziemnych Niemcach taka
> miłość do "wizjonerskiego" socjalizmu?
1. Mój drogi - Ty pisałeś coś o wszystkich Niemcach, ja zaznaczyłem wyraźnie,
że nie wszyscy, tylko ci, którzy należeli do NSDAP. Nie zwalaj na mnie swoich
ksenofobicznych uprzedzeń.
2. Jak widzę, domagasz się znowu elaboratu na dziesięć stron A5, by potem
uczepić się jakiegoś słówka. Odpowiem tak - na razie mi się nie chce robić Ci
przyjemności, skoro lekceważysz moje posty, pisane na Twoje wyraźne żądanie.
> W jakich warunkach Twoim zdaniem przestała by być błędna? I co to usunięcie
> znamion błędu miało by konkretnie oznaczać dla skutków Powstania?
1. Powstanie miało wybuchnąć nie później niż na ok. 12 godzin przed wkroczeniem
wojsk sowieckich do stolicy. Na początku sierpnia warunek ten nie był
spełniony, robił się prawdopodobny po 20 sierpnia, kiedy Sowieci uporządkowali
szyki po porażce pod Wołominem i wznowili natarcie na Warszawę. Brak sowieckiej
odsieczy oznaczał rzeź stolicy - i panowie z KG AK dobrze o tym wiedzieli.
2. "usunięcie znamion błędu" (wedle założeń Burzy w Warszawie) konkretnie
oznaczało skrócenie czasu walk w mieście i oszczędzenie strat ludności
cywilnej, zachowanie substancji miasta i ewentualny zysk propagandowy.
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Trumny - wyprowadzić!
Liczenie punktów wspólnych i innych Norma a specjalizacja:
Nieudane powstania były spowodowane brakiem planów, nieudolnością i wywoływania
ich w niewłaściwym momencie. "Norma powstaniowa" nie ma tu nic do rzeczy, jako
że jesteśmy w stanie określić konkretne przyczyny porażki, bez potrzeby
odwoływania się do mylących i fałszywych statystyk tudzież determinizmu. Innymi
słowy - powstania często kończą się niepowodzeniem, ale to np. z 1830 r.
zakończyło się fiaskiem z powodu a, b, c, d... z; od ogólnego wniosku
przechodzimy do konkretnych ustaleń i to one powinny być nauką dla kolejnych
spiskowców, a nie generalizowanie.
Kościuszko:
Był wyśmienitym fortyfikatorem i beznadziejnym dowódcą polowym. Jako historyk
wojskowości podpisuję się pod tym stwierdzeniem bez żadnych wątpliwości.
Załuski, "7 grzechów głównych":
Co do oceny książki - pełna zgoda: głupstwa przeplatają się tam z
interesującymi obserwacjami.
Co do uzbrojenia powstańczego i w ogóle taktyki: faktem jest, że część
powstańców miała znakomitą broń palną, w rodzaju sztucerów myśliwskich (a więc
broni wykonywanej staranniej od masowej produkcji karabinów dla wojska), jednak
okoliczność ta nic nie znaczy - to, że w jakiejś bandzie 20% powstańców miało
najnowocześniejszą broń, nie zmienia faktu, że cały czas była to luźna wataha,
działająca w warunkach partyzanckich, pozbawiona doświadczenia bojowego i
taktycznego, zaś różnorodność broni tylko walkę utrudniała: jeżeli gromada taka
miała z tuzin różnych modeli broni palnej, to szalone trudności sprawiało
jednakowe zaopatrzenie w amunicję każdego rebelianta. Nie zmieniało to również
tego, że w otwartym polu górę brał regularny żołnierz rosyjski, nawet jeśli był
gorzej uzbrojony od co piatego powstańca.
Czy karabiny belgijskie były rzeczywiście aż tak powszechne, że statystycznie
zauważalne - nie wiem. Jedyny transport broni, jako zorganizowano drogą morską,
nie zdołał na czas dotrzeć do Polski.
Kosy istotnie są groźną bronią, ale jedynie w walce wręcz. Aby dosięgnąć
piechotę przeciwnika, musisz się do niej zbliżyć, narażając na ostrzał
karabinowy, a nawet artyleryjski. Atakowanie wojska regularnego bronią białą to
skrajne szaleństwo.
Wielopolski:
To nie on wszczął rebelię, natomiast to on jako jedyny z nią walczył - nawet
stronnictwo białych rzucało mu kłody pod nogi. Jedyną rzeczą, jaką mógł jeszcze
zrobić, aby zapobiec buntowi, było rozstrzelanie kilku tysięcy młodzieży wraz z
ich obłąkanymi mocodawcami, ale bardzo wątpie, byś to pochwalał.
Skutki powstania warszawskiego:
Nadal upierasz się, że skutki byłyby podobne, choć nie potrafisz tego
uzasadnić. Ja podałem powody, które przemawiają za tym, że skutki nie byłyby
podobne, a niemal na pewno nie byłoby 150 tys. trupów. Jeżeli masz jakąć
kontrargumentację, to ja przedstaw, zamiast dziecinnie się upierać.
Termin powstania:
Nie będę się powtarzał, ale mam prośbę - przeczytaj mój post odnoszący się do
tego zagadnienia, ponieważ takie ostentacyjne lekceważenie z Twojej strony
zaczyna mnie nieco irytować.
Umiar jest dobry podczas picia alkoholu.
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: świadomość - niestety brak definicji...
On Fri, 16 Mar 2007 21:31:24 +0000 (UTC), "Zilch" <zi@NOSPAM.gazeta.plwrote: rs <no.addr@no.spam.comnapisał(a):
| to nei twoje zdanie, wiec nie wiem z kim dyskutuje tutaj, ale byc moze | nie potrzeba wcale zaprzegac do tego tych narzedzi. byc moze zwykla | intuicja i/lub podobne rzeczy by wystarczyly. czy konieczny jest opis | algorytmiczny sytuacji, po to by organizm potrafil sie w niej sprawnie | znalezc? No właśnie nie. Tzn dla niektórych rzeczy nie istnieją algorytmy (w takim popularnym znaczeniu tego słowa) i nie zaistnieją - to się da udowodnić. Czyli mamy podobne zdanie na ten temat:)
nie do konca, bo ja wcale nie twierdze, ze taki opis kiedys nie powstanie. natomaist sadze, ze nie jest on potrzebny. byc moze wlasnie stracilismy pewne zdolnosci "przelaczajac" sie ze zwierzecosci w zimna logike. ale chcetnie dowiem sie cos na temat dowodu na temat tego,z e pewne algorytmy nei powstana. co to sa za stytuacje nie podlegajace takiemu opisowi? | nie sadze, bysmy nawet teorie mieli. nie mamy sladowego pojecia co to | jest MYSL. w jaki sposob powstaje jak jest przetworzenie na prawie | nieskonczony szereg procesow i czynnosci wykonywanych potem przez | organizm.
Przydałby się jakiś neurolog czy psychiatra do dyskusji tutaj. Tzn nie mam bladego pojęcia, jak to działa w człowieku,
zaden neurolog czy psychiatra ci tu nie pomoze. przyjmij, ze nie wiemy tego i juz. bo nie wiemy. potrafimy co najwyzej zaobserwowac skutki powstania takowej. ale mam dobry przykład sztucznej struktury która z zewnątrz wydaje się równie tajemnicza i nieodgadniona. Chodzi mi tu o komputer z zainstalowanym systemem operacyjnym:)
byly juz proby porownania mysli i swiadomosci ludzkiej do software komputerowego, ale z nijakim rezultatem. juz prredzej organizm ludzki daloby sie porownac do komputera, ale biorac pod uwage tylko jego cechy biologiczno-chemiczne. mysl/umysl to zupelnie inna bajka.
Jak się poczyta o bramkach i ich realizacji, sterowaniu tym wszyskim, to nabiera się ogromnego szacunku dla ludzi którzy to wymyślali
to polecam lekture materialow na temat komputerow biologicznych, molekularnych, replikatorow, nanobotow. ja piernicze, ale kosmos.
(matematycy, fizycy, elektronicy) a później udoskonalali i miniaturyzowali (fizycy głównie?) i konstruowali z niej maszyny dla których tworzyli programy wewnętrzne (mikrooperacje itp - to pewnie głównie elektronicy) a później systemy operacyjne (informatycy), które od prostych systemów wsadowych doszły np do unixa który potrafi ładnie zarządzać wszystkim co trzeba a do tego monitorować swój stan i bronić się przed zagrożeniami zewnętrznymi i wewnętrznymi.
i wieszac sie w pieknym stylu wywalajac np. okienko "system panic"
Można pójść dalej, oczywiście, ale efektem kilkudziesięciu lat pracy jest np dostępne za grosze pudełko które niby oswoiliśmy a tak naprawdę przestaliśmy się zastanawiać jak toto działa.
komputery sa sa bardzo szybkie jednak inteligencja najpotezniejszego z nich na dzien dzisiejszy jest na poziomie inteligencji komara. co sadze, bardzo szybko sie zmieni. ok 20-30 lat laptopy beda znacznie inteligentniejsze od czlowieka albo nawet milionow ludzi, co wcale nie znaczy ze deda myslaly, beda czuly, beda mialy emocje itp.
Ale może idziemy w dobrą stronę - w OS i komputerze jest masa niekoniecznie synchronizowanych sygnałów i procesów z których tylko niektóre są dostępne na wybranym poziomie. Można sobie wyobrazić, że zbudujemy dobry program AI który zapyta siebie jak to tak naprawdę jest że on myśli, spróbuje się sobie przyjrzeć i zorientuje się że nic nie rozumie z tego wszystkiego a w dodatku do niektórych rzeczy nie ma dostępu bo mu wyskakuje 'access denied'. I wtedy komputer napisze do kolegi że nie ma żadnej teorii na temat tego co to jest myśl:)
tego typu replikacje czy loopy znane sa juz od poczatku lat 80tych. teraz wkraczaja powoli w zycie. raczej nie mam zludzen, ze jesli pozwolic technologiom komputerowym, na nieskrepowany rozwoj, dodatkowo oparty o systemy biologiczno elektronicze to juz w przyszlym wieku czlowiek bedzie konkurowal o prace z humanoidami lub zostanie przez nich wyparty. jednak jak powiedzialem wczesniej swiadomosc, czy samoswiadomosc to jeszcze nie przesadza o niczym. to jest jedynei kwestao definicji. juz teraz mozna napisac program, ktory stwierdzi, ze komputer o takim i takim zestawie urzedzen wejscia wyjscia i ukladzie obliczeniowym bedzie mial swiadomosc swego istnienia.
Pardon że się tak rozpisałem, ale jestem w wirze pracy/pasji i mam świeżą motywację:) A do tego odkurzam Lema:)
nawet chyba mistrz lem nie przewidzial co sie obecnie wyprawia i w jakim kierunku i przede wszystkim jak szybko to wszystko zmierza. niemniej byl blisko. <rs
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: RPP vs Rzad
Wlasnie o to chodzi. Dewaluacja nic nie daje jezeli wszystkie kraje maja plynny kurs walutowy. Ale jezeli jedno panstwo ma staly to mozna je bezczelnie wykorzystywac a ono nie ma obrony.
A ja myslalem, ze przy plynnych kursach nie przeprowadza sie dewaluacji, tylko ksztaltuje sie je swobodnie na rynku. Przy CB kurs tez ksztaltuje sie swobodnie na rynku. Przeciez waluty litewska i estonska maja kursy plynny w porownaniu do polskiego. One maja tylko 100% wymienalnosc na euro. One juz po prostu sa w strefie euro.
| Argentyna miala CB na poczatku lat 90, a export kwitl. Ameryka ma silna | walute, a w czasie kryzysu mexykanskiego w 94, gdy peso zostalo | zdewaluowane, to jako export amerykanski strasznie nie ucierpial.
Meksyk mial kurs sztywny moze nawet CB i to sie zle dla niego skonczylo. Argentyna miala CB i skonczylo sie to katastrofa. Wszytskie kraje, ktore zrezygnowaly z kursu szytywnego zrobily to w warunkach silnego kryzysu walutowego. Brak jest natomiast przypadkow kryzysu walutowego w przypadku kursu zmiennego.
Szanowny Thrunduil, prosze wreszcie odroznic CB od kursu sztywnego. To sa zupelnie odmienne rzeczy/ Argentyna miala CB, ale quasi i to wlasnie czesciowo bylo efektem upadku systemu, bo sugerowalo to, ze lada moment sie od tego odejdzie. Kryzys argentynski nie zostal spowodowany przez CB. Tak twierdza tylko ekonomisci, ktory ingnoruja fakt, ze Argentyna jest przykladem socjaldemokratycznej papki, gdzie podatki sa tak wysokie, ze ARgentyna juz jest po drugiej stronie krzywej Laffera. CB nie jest zadnym ratunkiem bo to jest kurs sztywny. Chroni tylko przed kryzysem wywolanym inflacja. Ale nie chroni ani troche przed szokami zewnetrznymi. NIe istnialy takze ataki spekulacyjne na waluty plynne bo to wogule bez sensu.
RRRR!!!!!!:))))))) CB to nie jest kurs sztywny. Ile razy mam to powtarzac. Zadam pytanie tak: Czy wedlug Pana Panama ma kurs sztywny? (stosuje dolara)
Poza tym przy CB nie ma w ogole spekulacji, a przy plynnych kursach sa spekulacje. Przy CB jest intergracja walutowa z silnym krajem (USA lub UE) i nie ma mowy o spekulacji, chyba ze jest quasi system i grozba odejscia od CB (czyli Argentyna - slabe prawo, brak silnej gwarancji, 90% rezerw etc). | CB jest naprawde lepsze, bo gwarantuje stabilnosc wymiany zza granica.
Ale tylko gdy mamy jednego duzego partnera handlowego. Sprowadza sie wtedy do unii monetarnej. Ale nawet jednopanstwowa struktura eksportu nie wystarcza. Musi byc cos takiego jak jednolita strefa monetarna.
Opowiastki Roberta Mundella i optymalnego obszaru walutowego. Na calym swiecie jest 26 krajow stosujacych dolara jako swoja walute. Nie nazwalbym ich razem z USA optymalnym obszarem walutowym. Z pewnoscia te kraje na tym zyskuja, bo gdyby mialy wlasna plynna walute, to by im na zdrowie nie wychodzilo. | Ulatwia handel, export i przewidywalnosc.
A kontrakty walutowe nie istnieja?
Istnieja. Gdy sa plynne kursy, bo wtedy szybko moze sie zmienic wartosc. Umowilem sie, ze zaplace 100000 dolarow. Przeprowadzam kalkulacje i nagle jednego dnia spada wartosc zlotowki o 10 groszy. 10000 zlotych na smietnik. W CB jest kurs staly, ale "jednostkowy" - tak jak funt do kilograma. I on dziala jakby byla ta sama waluta - tak jest w przypadku polaczenia tego kraju z innym (USA lub UE) - w stosunku do innych krajow kurs jest dalej plynny. | ZApewnia silna walute i niskie topy procentowe. Mala inflacje i rozwoj.
Ale tylko gdy takie sa w panstwie, ktorego walute przejmujemy. A ono ma mozliwosc zrobienia sobie inflacji wylacznie kosztem panstwa, ktore sie podpielo poprzez seniorage z ktorego rezygnujemy. Nie ma sensu mowic o CB bo to rozwiazanie tylko dla malych panstewek. Moze jest stosowane tylko zadko. Nie istnieje sytuacja, kiedy wszystki panstwa maja CB. Jezeli wiekszasc panstw ma CB wtedy istnieje pokusa wsrod panstw, ktorych waluty sa przejmowane aby je wykorzystac. CB mozna przyjac tylko po gwaltownym kryzysie. Przyjecie CB zawsze zwiazane jest z ogromnym kosztem. Nie da sie ustalic wlasciwego parytetu wymiany a potrwa troche czasu zamin wsztskie ceny krajowe sie dostosuja. To kosztuje wiele % wzrostu GDP. Taki koszt zostanie zaakceptowany tylko w sytuacji wielkiego kryzysu.
Ale nie. Kwestia skutecznego wprowadzenia CB to kilka miesiecy. Mozna to zrobic najpierw przez uplynnienie, albo przez walute rownolegla. www.dollarization.org . Kurt Shuler i Stephen Hanke dokladnie to wyjasniaja - polecam. Poza tym przy CB nie ma rezygnacji z seniorage. CB zas jest rozwiazaniem rzeczywiscie dla malych panstewek. Do takich nalezy wlasnie Polska. "pokusa zeby to wykorzystac" - chyba nie rozumiem za bardzo. CB wcale nie trzeba przyjmowac po kryzysie gwaltownym i parytet wymiany nie ma znaczenia. I wcale nie wiaze sie z ogromny kosztem - wprost przeciwnie. Prosze popatrzec na kraje, ktore wprowadzily CB. | Zreszta od momentu powstania teorii keynesa, od lat 50, wzrost gospodarczy | nabral rozpedu i byl najwiekszy w historii swiata. W XIX w. byl szybszy niz w XVIII. | W okresie waluty zlotej, do XVII byl praktycznie zerowy.
| Ciekawe. XIX wiek to w przypadku USA okres dynamicznego rozwoju. Per capita | w 1820 wynosil ponad 1000 dolarow. | W 1870 ponad 2000, a w 1914 juz ponad 5000. dane lucasa: swiatowy wzrost gospodarczy GDP per capita w 1500 560$ GDP per capita w 1750 620$ 1750- 1850 0.17% rocznie 1850-1950 0.88% 1950-1990 2.20%
Globalizacja, rozwoj, zwiekszenie tempa. Te dane nie znacza nic, bo nie ma zachowanej zasady ceteris paribus. Poza tym pragne jeszcze zwrocic malutka uwage na to, ze od 1914 roku nie bylo juz standardu zlota. Co wcale nie oznacza, ze skutkiem tego jest wzrost. Teoria gabki? Jak pokazuja przyklady CB i silnych walut teoria gabki jest bledna. Te statystki nic nie znacza. Zobacz co sie stalo po wymysleniu bankow centalnych a co bylo wczesniej.
Na pewno byla wieksza stablinosc. Jednym z czolowych skutkow powstania banku centralnego byl Wielki Kryzys 1929.
:) Wesolych matt
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: uciekinier, pielęgnacja, poczęstunek
arek103 napisał:
> Podejrzewam, ze wiem na ten temat wiecej od ciebie. Skad wedlug ciebie w
> angielskim wziela sie calkowita dominacja koncowki -s w liczbie mnogiej
> (zupelnie inaczej niz jest to we wszystkich innych jezykach germanskich)?
Nieprawda.
W gockim -os jest końcówką dominującej odmiany, choć oczywiście gocki jako
bliższy protogermańskiemu zachowuje pełną gamę paradygmatów rzeczownikowych.
W skandynawskich dominująca jest końcówka z -r, będąca bezpośrednim refleksem
protogermańskiej formy z *s.
To że w międzyczasie forma ta uległa modyfikacji fonetycznej, nie zmienia faktu,
że historycznie jest tą samą formą.
A w angielskim?
W staroangielskim - powiedzmy w okresie klasycznym - istniało pięć produktywnych
końcówego wyrażania liczby mnogiej (formami nieproduktywnymi, marginalnymi z
perspektywy post-protogermańskiej, nie będziemy zaprzątać sobie głowy); (i)
dominująca liczebnie -as rodzaju męskiego, (ii) -u rodzaju nijakiego, (iii) -0
rodzaju nijakiego, (iv) -a (dialektalnie również -e) rodzaju żeńskiego, oraz (v)
-an wszystkich rodzajów (tzw. rzeczowniki słabe). Poświadczona już w
najwcześniejszych zachowanych tekstach staroangielskich stopniowa redukcja
samogłosek nieakcentowanych, od początkowych pięciu lub sześciu (status
fonemiczny i wzajemna relacja nieakcentowanych u oraz o nadal pozostają do
pewnego stopnia dyskusyjne), poprzez mniej więcej trzy w okresie klasycznym
(każdy tekst właściwie ma własny podsystem samogłosek nieakcentowanych), do
zredukowanej schwy w okresie późnostaroangielskim (wcześniej oczywiście na
północy, gdzie już w 10. wieku widać tendencję do całkowitego zaniku samogłosek
nieakcentowanych), miała głęboki wpływ na fleksję rzeczownikową, w tym na
końcówki liczby mnogiej.
Najsłabszym pod względem siły różnicującej był paradygmat mocnych rzeczowników
żeńskich, oparty właściwie wyłącznie na samogłoskach i końcówce -a w m.b.mn.,
dlatego też jako pierwszy poszedł w ślady rzeczowników z klas wokalicznych z
tematami na *i oraz *u, i zaczął przejmować bardziej stabilne końcówki
spółgłoskowe -as oraz -an. W dialektach północnych widać to już w 10. wieku
(feorðungas zamiast feorðunga w Kazaniach z Rushworth,
potem niestety jest dziura w zachowanym materiale źródłowym, ale już pod koniec
12. wieku -es (z wcześniejszego -as) ma tam pozycję dominującą (około 85%
rzeczowników, które w staroangielskim miały końcówkę -a, przejęło końcówkę -es).
Podobnie ma się sprawa w grupie dialektów mercyjskich - już w 10. wieku, a więc
na długo przed pojawieniem się jakichkolwiek wpływów francuskich, poświadczone
są tam analogiczne formy cæstras, czy (z grupy nieproduktywnych żeńskich)
burgas.
Zupełnie inaczej ma się sprawa w dialektach zachodnich i południowych, gdzie
należałoby się spodziewać najmocniejszych wpływów francuskich w okresie
średnioangielskim. Jako że tam redukcja i zanik samogłosek nieakcentowanych
postępowały wolniej, w takich Lambeth Homilies rzeczowniki żeńskie mają
jeszcze około 60% zachowanych etymologicznych form liczby mnogiej z -e (z
wcześniejszego -a, czyli ze schwą), a reszta form to nie -es, tylko -en
(wcześniejsze (v) -an, z klasy rzeczowników słabych). W tekstach południowych
konserwatyzm jest jeszcze wyższy i sięga 90% form z -e pod koniec dwunastego
wieku, a więc sto lat po podboju normańskim. Sytuacja zaczyna się zmieniać
dopiero w 14. wieku pod wpływem migracji z Anglii północno-wschodniej, ale
jeszcze u takiego Roberta z Gloucester spokojnie znaleźć można żeńskie formy
liczby mnogiej takie jak half czy wounde, etymologicznie
kontynuujące staroangielskie -a.
Drugą zagrożoną redukcją klasą fleksyjną są rzeczowniki nijakie z końcówką -u
(końcówkę -0 w pewnym stopniu uratowała reanaliza semantyczna), tyle że tutaj
opór był mniejszy, gdyż poza m.b.mn. rzeczowniki te miały fleksję identyczną z
męskimi rzeczownikami na -as. Ale, i to jest kolejny argument przeciwko wpływom
francuskim, na południu formą dominującą jest początkowo (gdzieś do połowy 13.
wieku) końcówka -en raczej niż -es, preferowana zwłaszcza przez tematy na -wa.
Reasumując, mniej więcej do końca trzynastego wieku mamy do czynienia z dwoma
regionalnymi paradygmatami liczby mnogiej rzeczownika - w dialektach zachodnich
i południowych rywalizują końcówki -en oraz -es, natomiast w dialektach
wschodnich i północnych dominuje końcówka -es.
Sytuacja na południu zmieniła się w czternastym wieku z dwóch powodów. Po
pierwsze, do dialektów południowych dotarła pierwotnie północna zmiana w
sylabach nieakcentowanych, w efekcie której zaniknęło wygłosowe -n (w dialektach
północnych widać ją doskonale już w 10. wieku, stąd też końcówka -en nie miała
tam szansy na uogólnienie tak jak na południu - po prostu już jej tam właściwie
nie było), osłabiając końcówkę -en. Po drugie, w pierwszej połowie 14. wieku do
Londynu napływa fala emigrantów z hrabstw East Anglii (Norfolk, Suffolk), a więc
z obszaru wschodniego, gdzie -es było formą dominującą. Te dwa czynniki - z
jednej strony osłabienie fonetyczne -en, z drugiej strony napływ form
dialektalnych z -es, doprowadziły do uogólnienia -es jako domyślnej końcówki
liczby mnogiej również na południu Anglii.
A jaka w tym rola form zapożyczonych z normańskiej odmiany języka francuskiego?
Niewielka i ograniczona do zwiększenia liczebności rzeczowników przyjmujących
końcówkę -es. Fakt, że na południu, gdzie wpływy normańskie były o wiele
większe, nie ma szybszej generalizacji -es, a wręcz przeciwnie, -en utrzymuje
się o dobre parę stuleci dłużej niż w dialektach północnych, gdzie i
bezpośrednie wpływy normańskie były znacznie słabsze (co było pokłosiem
katastrofalnego w skutkach powstania z 1069 oraz późniejszej rywalizacji
anglo-szkockiej o te tereny), jest bardzo mocnym argumentem przeciwko hipotezie
normańskiej.
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Kotolicy podbijają świat-Nowa Teoria Spiskowa
Powstanie USA oznaczało zwycięstwo Protestantyzmu Kalwińskiego nad obozem
zachowawczo-monarchistycznym.
"Doktrynalnie kalwinizm różni się nie tylko od katolicyzmu, lecz także od
większości innych wyznań chrześcijańskich:
* zasada ciągłego reformowania się i ewoluowania doktryny kościelnej (wedle
zasady Ecclesia reformata semper reformanda - Kościół reformowany ciągle
reformujący się) - przez to pierwotny kalwinizm ze swoimi surowymi zasadami stał
się jednym z bardziej liberalnych wyznań chrześcijańskich
* dwa sakramenty - chrzest i eucharystia. (podczas sakramentu Komunii,
zwanego Wieczerzą Pańską nie uznaje się transsubstancjacji, jest ona jedynie
aktem symbolicznym obecności Chrystusa)
* zakaz umieszczania w kościele obrazów i rzeźb - w odróżnieniu od kościołów
luterańskich w kalwinizmie nie stosuje się nawet krucyfiksów, czyli krzyży z
figuralną postacią Chrystusa
* kult Biblii, zwłaszcza Ewangelii
* tradycja kościelna nie ma wpływu na doktryny kościelne
* odrzucona jest (podobnie jak w wielu innych wyznaniach protestanckich)
tzw. sukcesja apostolska
* powszechne kapłaństwo wszystkich wiernych (księża pełnią funkcję
kaznodziejów, ordynowanych z urzędu; brak rozbudowanej hierarchii).
* zbawienie jest ograniczone, tzn. Jezus umarł nie dla zbawienia wszystkich
ludzi, lecz tylko tych wybranych przez Boga
* doktryna predestynacji (w liberalnych gałęziach kalwinizmu przestaje być
postrzegana jako pewna i bezwzględna)
* niezależność od państwa (różnica np. z luteranizmem)
* odrzucenie wolnej woli człowieka (łaski Boga raz danej nie można stracić,
ani z własnej woli odrzucić)
* akcentowanie wszechmocy Boga i nicości człowieka, "skażonego" przez grzech
pierworodny
* podkreślanie roli zbawienia przez wiarę dzięki Łasce Bożej ("religia
wiary") w opozycji do innych wyznań, uznawanych przez kalwinizm za tzw. "religie
uczynków", (np. do katolicyzmu)"
pl.wikipedia.org/wiki/Konstytucja_Stan%C3%B3w_Zjednoczonych
Rewolucja Francuska
pl.wikipedia.org/wiki/Rewolucja_francuska
Impuls przyszedł zza Oceanu.
Dlaczego?
Hugenoci we Francji nigdy do końca nie zostali wytępieni.
"Powstanie kamizardów (franc. la Guerre des camisards) – nazwa nadana powstaniu
francuskich wyznawców kalwinizmu z górskiego masywu Sewennów (Cévennes) i
wschodniej Langwedocji, którzy w latach 1702-1709 prowadzili powstańczą guerillę
przeciwko katolickim wojskom króla Francji.
Walki przeciwko kamizardom są przykładem "totalnej wojny" na wyniszczenie
(celowe niszczenie domów i upraw, wysiedlenia, masowe zabijanie ludności
cywilnej). Represje przeciwko kalwinistom w rejonie powstania trwały aż do 1787
(edykt o tolerancji).
Nazwa "kamizard" (franc. camisard), nadana przez katolików, pochodzi
prawdopodobnie od słowa camise ("długa koszula"), którą nosili powstańcy lub od
słowa camisade (nocny atak). Kamizardzi nazywali siebie "dziećmi bożymi"
(enfants de Dieu)."
" Skutki powstania
Spustoszony walkami i deportacjami rejon powstania zamienił się w wyludnioną
pustynię. Do dziś masyw Sewennów jest najmniej zaludnionym obszarem we Francji
(podobnie jak w Polsce Bieszczady po akcji "Wisła"). Bezsensowne okrucieństwo i
terror, rozpętane przez wojska królewskie, wzbudziły niezadowolenie w
społeczeństwie francuskim, które przerodziło się w bunt przeciwko królowi na
skutek kryzysu ekonomicznego (spowodowanego m.in. masową emigracją protestantów
z Francji). W ten sposób powstanie kamizardów stało się jedną z przyczyn wybuchu
rewolucji francuskiej.
Muzeum powstania kamizardów znajduje się we Francji w Mas Soubeyran w domu
rodzinnym jednego z przywódców powstania- Rollanda."
pl.wikipedia.org/wiki/Powstanie_kamizard%C3%B3w
Rewolucja była bezwzględnym,krwawym odwetem Protestantów i ich potomków nad
siłami katolickimi.
pl.wikipedia.org/wiki/Rewolucja_francuska
"Wielka Trwoga"
Chłopi, słysząc o wydarzeniach w miastach, postanowili skorzystać z rewolucji.
Rozruchy na wsiach nazwano potem okresem "Wielkiej Trwogi". Od 20 lipca do 6
sierpnia 1789 roku, uzbrojone chłopstwo napadało na szlacheckie posiadłości i
kościoły. Zabijano panów feudalnych i księży, palono wszelkie księgi zawierające
spisy powinności chłopskich wobec szlachty i Kościoła. Towarzyszył temu ciągły
strach przed ewentualną krwawą reakcją arystokracji."
Jakobini
pl.wikipedia.org/wiki/Jakobini
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Powstanie warszawskie glupota czy bohaterstwo?
bravor napisał:
> Czemu unikasz podstawowego mojego pytania, kto zapoatrywałby Warszawę w
> żywność. Przecież tylko gdybamy.
Jest w tym coś na rzeczy. Ale przede wszystkim - jakie są podstawy twierdzić, że
ew. oblężenie miasta trwałoby 6 miesięcy? Koncentracja wojsk nie jest tożsama z
oblężeniem. Nie sądzę, żeby na tym etapie II WŚ tak długo trwały bezpośrednie
walki w jednym miejscu. Samo zgromadzenie wojsk na linii Wisły nie odcinałoby
zaopatrzenia z niezajętej jeszcze przez Sowietów części GG. Gdyby powstanie nie
wybuchło, to do czasu rozpoczęcia bezpośrednich walk Niemcy nie mieliby żadnego
interesu dążyć bezpośrednio albo pośrednio do eksterminacji ludności Warszawy,
bo potrzebowali by jej do umacniania frontu - kopania okopów etc. Bardzo
prawdopodobny wydaje mi sie natomiast wariant przymusowego wywiezienia znacznej
części ludności na roboty na wokół linii frontu.
>
> "Tzn. czy sposobem na uniknięcie tragedii jest wywołanie zdarzenia, które
> raczej na pewno tragedię wywoła? " - teraz to wiesz, że tak się stało. Tamci
> dowódcy tego nie wiedzieli, a mogli przypuszczać, że Rosjanie zechcą zdobyć
> Warszawę z marszu.
Jest taki często spotykany punkt widzenia, jakby pośredni- przyznaje, że
powstanie z perspektywy dzisiejszej było błędem, jednak nie dało się tego
przewidzieć z perspektywy ówczesnej. Jeżeli tak jednak - to dlaczego miało wielu
oponentów wśród dowódców emigracyjnych i przywódców państwa podziemnego (podobno
Bór-Komorowski się wahał, przekonywał go Okulicki, który wykazał się m.in
skrajną naiwnością, jeśli chodzi o Sowietów, którą później przypłacił życiem).
Dlaczego w pierwotnych planach AK działań zbrojnych w Warszawie miało nie być
(tuż przed powstaniem wysyłano jeszcze broń z Warszawy "w teren", nie
odwrotnie). Moje poglądy nie są skrajne - tzn. uważam, ze z tamtej perspektywy
były pewne przesłanki mogące stanowić argument za taką decyzją, jednak zbyt
słabe. Ryzyko, że i tak doszłoby do tragedii w Warszawie (na wariant
"bezbolesny" raczej szans nie było i tu porównania do Czech i Pragi są
rzeczywiscie idiotyczne), istniało, jednak nie było możliwości, żeby mu
przeciwdziałać w sposób, który sam by takiej tragedii nie wywołał. I uważam, że
odpowiedzialny polityk mógł w tamtych czasach dojść do takiego wniosku na
podstawie znanych mu okoliczności. W tym punkcie właśnie jest istota różnicy
między nami. W jednym z Twoich postów poruszyłeś pytanie "co by było, gdyby
powstania nie było, a Warszawa i tak by została zmasakrowana i historia
napiętnowałaby przywódcow państwa podziemnego za tchórzostwo?"- to jest słuszna
uwaga. Słuszna o tyle, że wszystko wskazuje, ze takie pytania stawiano sobie w
Londynie i w jakiś sposób sprowokowały ostateczną decyzję o powstaniu. Jednak
uzależnianie decyzji, od których zależy ludzkie życie, wyimaginowaną wizją
opinii na własny temat wśród przyszłych pokoleń, to jest logika desperata i w
pewnym sensie "egoisty", która nie przystoi osobom, ponoszącym szumnie mówiąc
"odpowiedzialność za swój naród".
Mój punkt widzenia jest taki: W sytuacji zbliżajacego się końca wojny,
podstawowym kryterium odpowiedzialnej polityki powinno być oszczędzenie jak
największej ilości ludzi i zachowanie w jak największym stopniu dorobku
materialnego. Jeżeli polskie elity nie miały dostatecznego wpływu na tę sprawę
(a nie miały - i tu oczywiście nie zgadzam sie z tymi, którzy uważają, że
kwestia skutków decyzji o PW jest "czarno-biała" tzn. że żadne z fatalnych
skutków powstania na pewno nie nastąpiłyby gdyby go nie było), powinny jednak
unikać wszystkich nadmiernie ryzykownych działań.
Takie posunięcie byłoby z militarnego punktu widzenia bardzo
>
> korzystne dla Rosjan. Od razu zrobili by poważny wyłom w niemieckiej linii
> obrony na Wiśle. Być może wtedy wojna potrwałaby parę miesięcy krócej. Nie
> wszyscy wtedy wiedzieli <na pewno>, że Stalin jest bandytą, że prowadzi
> wojnę
> nie tylko z Niemcami, ale i z Polską.
Tu widzimy właśnie sprzeczność w argumentacji "pro-powstańczej", którą w sumie
zarzucam nie tyle Tobie, ile podejrzewam, że na takie rozdwojenie mogli cierpieć
inicjatorzy powstania. No bo tak:
1. Nie zgodzę się, że nie było z grubsza wiadomo, jakie plany ma Stalin wobec
Polski. Nie zgodzę sie, choćby w tym sensie, że te właśnie prawdopodobieństwo
takich fatalnych w skutkach planów było przyczyną polityczną decyzji o powstaniu.
2. Jeżeli przyczyną powstania był m.in. strach przed wizją Polski
zsowietyzowanej, to dlaczego liczono na pomoc Stalina. Jakby sprzeczne założenie
- z jednej strony przekonanie, że trzeba nie dopuścić za wszelką cenę do
owładniecia Polski przez bolszewię, a z drugiej strony wiara w to, że bolszewia
może pomóc swoim politycznym adersarzom. Czyli jakby Stalin był naraz
"absolutnie straszny" i "nie taki zły." Jeżeli liczono na pomoc Stalina, to
dlaczego tuż przed powstaniem nie wykazano na poziomie rządu emigracyjnego
jakiejś woli kompromisu z Sowietami, np. akceptacji PKWN?
Prawdopodobnie na ostateczną decyzję Stalina o nieudzieleniu pomocy wpłynęła
analiza sytuacji, z której wynikało, że wśród organizatorów powstania nie ma sił
potencjalnie pro-sowieckich.
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Trumny - wyprowadzić!
xiazeluka napisała:
> Mogli sobie darować harówkę. Losy olski zostały ustalone ponad naszymi
głowami,
> na konferencjach Wielkiej Trójki.
Wiadomo w jakim kierunku poszłaby propaganda sowiecka gdyby powstanie nie
wybuchło.
> > Ale wiedz o tym, że z naszej mogiły
> > Nowa się Polska - Zwycięska narodzi
> > I po tej ziemi nie ty będziesz chodzić
> > Czerwony władco rozbestwionej siły"
> Hałaśliwe i nietrafne: nowa Polska nie była zwycięska, a po "tej ziemi"
> czerwoni właśnie paradowali w te i wewte.
Do dziewięćdziesiątych lat roku maszerowali. I Polska się narodziła.
>
> > Zacząłem czytać Daviesa i dyskusja dla mnie jest zamknięta.
>
> Nowa książka Daviesa, sądzą po wypisach z zeszłego tygodnia, jest na
poziomie,
> który nie sposób określić jako akademicki, przynajmniej w Polsce.
Już raz się pytałem i rozszerzę pytanie.
Jacy Polscy historycy pisali w sposób "akademicki" o Powstaniu Warszawskim?
> Ze zgrozą
> natomiast zauważyłem, że jest miejscami wręcz dyletancka. Miejmy nadzieję, że
> będzie to dzieło wydarzeniem za granicą, ponieważ w Polsce może wzbudzić
> politowanie...
Przeczytałem olbrzymie fragmenty. To się CZYTA !
Na pewno wiele fragmentów jest pisanych pod czytelnika na Zachodzie, podobnie
jak Serce Europy, czy Boze Igrzysko. Niech teraz akademicy uzupełniają i
przedstawiają swoje widzenie powstania. Ale takiego ujęcia nie było. I takiego
oskarżenia aliantów. Dużo Davies pisze o stosunkach polsko-zydowskich.
Czas najwyższy zacząć odkłamywać historię, gdyż nagminne jest pisanie o
polskich obozach, sojusznikach Hitlera.
> > 27 w Krasnogorsku. Oba zaklasyfikowano jako "miejsca o zaostrzonym rygorz
> e; w
> > pierwszym z nich przebywało pięciu generałów, 894 żołnirzy AK w innych
> > stopniach oraz 567 "zwolenników" Armii Krajowej. W drugim trzymano wyższy
> ch
> > oficerów AK ..... " (strona 736)
> Co potwierdza tylko tezę, że wytracenie w Warszawie samych tylko 16 tys.
> zabitych spośród najbardziej ideowego elementu, tylko ułatwiło Sowietom i ich
> pachołkom z PPR robotę.
> Przydałoby się mniej zadęcia, kolego, a więcej refleksji.
Należy prześledzić jak "ułatwione" zadanie mieli sowieci na terenach już
zajętych, na wschód od Wisły.
>
> > Te fakty i te liczby mówią o "scenariuszu alternatywnym". Nie sądzę by st
> raty
> > były mniejsze gdyby powstanie nie wybuchło.
>
> Mowa jest o żywych akowcach (choć uwięzionych). Gdyby powstanie nie wybuchło,
> nie wspominalibyśmy 16 tys. zabitych żołnierzy. Powyższym cytatem zaś
> przyznajesz, że Sowieci by nie zabijali, tylko wywozili i więzili.
Dysponujesz konkretnymi danymi ilu akowców wróciło?
> > o najczarniejszej, najbezwzględniejszej zdradzie ze strony Rosjan.
>
> Kompletna bzdura. Jakie to niby zobowiązania mieli wobec AK Sowieci, by pisać
> o "zdradzie", co? Wymień je, przyjacielu. Jest skrajną nieodpowiedzialnością
> domagać się od swego wroga, by bez żadnych warunków szedł nam na pomoc w
walce
> z drugim nieprzyjacielem. Tylko głupek może pisać takie rzeczy.
>
> Przy okazji - a jak Sowieci mieli pomóc powstaniu efektywnie? Opowiedz mi
bajkę
> na dobranoc...
Najprostszy sposób. Pozwolić na lądowanie alianckich samolotów !!
> No cóż, widać, że pisał to człowiek Zachodu, który ma szalone problemy ze
> zrozumieniem rzeczy oczywistej dla mieszkańców strefy sowieckiej - komuchy to
> zaraza gorsza od nazistów. Ciekawe, że w kwietniu 1943 r., po odkryciu grobów
w
> katyniu, wiara w szczerość komunistów nie została zachwiana. Albo wcześniej,
w
> latach 30., kiedy na Ukrainie zmarły miliony ludzi. Dopóki Sowieci byli
> potrzebni do wiązania 80% sił Wehrmachtu, dopóty uchodziło im płazem wiele
> rzeczy... Polska, nie tylko Warszawa, zostały zdradzone przez Czerczila
pospołu
> z amerykańskim kaleką już wcześniej, a targ ubito ostatecznie po powstaniu -
> więc krokodyle łzy o wyimaginowanej "zdradzie" Rusków dowodzą jedynie
> hipokryzji osoby je wypłakującej.
To jest odrębne zagadnienie.
>
> > Uważam za bardzo prawdopodobne, że gdyby nie Powstanie Warszawskie
> > to Polski dzisiaj by nie było.
>
> Jest to bardzo nieprawdopodobodne, bo niby co lokalna ruchawka na froncie o
> długości 2200 km mogła coś zmienić? Ach, ten polonocentryzm... Zamiary tow.
> Stalina były sprecyzowane, a agentura już pakowała walizki,
> wymachując "manifestem" i uzurpując sobie władzę w RP. Powstanie niczego nie
> zmieniło, przeciwnie, dostarczyło tylko propagandowej amunicji czerwonym
> sukinsynom.
Nie chodzi o powstanie. Chodzi o skutki powstania. Jeżeli słuchałeś
Bartoszewskiego to wiesz co mówił o tym, czym dla jego pokoleń była
pamięć powstań.
> Fakty takie jak te, które zaczynasz od "Uważam za bardzo prawdopodobne..."?
To
> nie są fakty, tylko mrzonki, podobne do tych, które opętały łby Chruściela,
> Komorowskiego i Jankowskiego.
W takim towarzystwie mogę sobie pomrzyć.
Obejrzyj resztę wiadomości
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plraju.pev.pl
Strona 4 z 4 • Wyszukiwarka znalazła 172 postów • 1, 2, 3, 4
|
|
Cytat |
Do polowania na pchły i męża nie trzeba mieć karty myśliwskiej. Zygmunt Fijas Tylko poeci i kobiety potrafią wydawać pieniądze tak, jak na to zasługują. Facilius oppresseris quam revocaveris (ingenia studiaque) - (talenta i nauki) łatwiej można stłumić, niż do życia przywrócić. Fakt podstawowy, że jesteśmy życiem, które chce żyć - uświadamiamy sobie w każdym momencie naszego istnienia. Albert Schweizer Da mihi factum, dabo tibi ius - udowodnij fakt, a ja ci wskażę prawo.
|
|