|
Widzisz wypowiedzi znalezione dla zapytania: skutki szoku
Temat: przemoc fizyczna w domu
Olu drogi....
Milczalam długo..ale wybacz krew jasna mnie zalała jak slucham tych bredni...
które wciskasz dziewczynom...
W ich imieniu pokusze sie streścić coś tymi słowami : "że nie oczekuja one
lania od swoich mężów bardziej - niż gwałtu - kobieta która po godz 23
idzie parkową alejka do domu bo ma blizej.....i oczywiście zrobi to.... z
wygody ale jest nadużyciem twierdzić ze gwałt na ciemnej alejce jest
odpowiedzią na jej ukryte przyzwolenie...... i podobnież głupotą jest
twierdzic.... ze lanie jest odpowiedzią na podswiadome oczekiwanie żony.
I w jednym i drugim przypadku popelnione zostaje przestepstwo i prosze nie
pleść bzdur o jakims oczekiwaniu lania albo gwałtu (to ulubiony zabobon
mężczyzn..że kobiety lubia być gwałcone) ...bo niedobrze sie mi robi..
I na litośc boską - Oleczku nie myl skutku z przyczyną i dokladnie studiuj
wiktymologiczne książki...(a jak tam pisza głupoty to włącz mózg..albo
pożycz inne)..bo godzenie sie na bicie nie jest spełnieniem oczekiwan kobiety
tylko jej bezsilności - na skutek szoku.... zawiedzionego zaufania ....i
bezradności...Zaś to...- że sytuacja przemocy moze zaistniec .... to raczej
skutek łagodnego na ogól nieskorego do walki usposobienia....( i dlaczego
to nagle ma byc wada!! bo trafia sie na drania???)
I jeszcze jedno!!
Przemoc zdarza sie w różnych domach .... tak przeróżnych klasowo....
statusowo ...wiekowo...ze trudno wyciagnąć wspólny mianownik..
a jednak on jest ....
są nim zawsze niespełnione ambicje zawodowe lub inne samca.. lub górujaca
zawodowo zona... (stąd te zdziwione ..wykształcone kobiety)!!!!
A tak babki .... im lepsze bedziecie od Waszych bokserów - tym wiecej
bedziecie brac w dziób ..Bo to chora ... powtarzam chora!! ambicja ich do
tego pcha ..i tego sie nie tłumaczy .....to sie l e c z y..
I nie piernicz Olku o leczeniu całej rodziny..
Bo to tylko ktoś tak szumnie nazwał..i inni podchwycili...
Ta rodzina po prostu d z i e k i tatuniowi wymaga pomocy (a nie przed
jego ekscesami)...a to że zajmuja sie tym Ci sami ludzie.... w tych samych
gabinetach ... to po prostu tylko mus.... i nie nazywałabym jak papuga
bezmyslnie za ksiazkami tego "leczeniem całej rodziny"..
Bo oni lecza sie z całkiem innych problemów ...a te problemy żony i dzieci sa
nawet wtórne, sprowokowane przez stres.
Nie wiem jak dla kogo.... ale dla mnie jest akurat wazne co bylo pierwsze
kura czy jajo .. i zdecydowanie obstaje za tym..... że najpierw jest nie
radzący sobie z emocjami tatus -bokserek ..a potem jego wymagajaca terapii
rodzina.
A to juz dla mnie wyjasnia wszystko.!!!!
Z bokserskim Olku pozdrowieniem : Ekika.
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Ogród, ro?liny i wszelkie inne żyjątka
Witam na forum Gazety!
Nie potrzeba nic proponować ogród w żaden sposób nigdy nie może być wyizolowaną
całością, jeśli jest, to jest to błąd architekta krajobrazu. Nie tak dawno
ukazał się w dodatku „Dom” mój artykuł o ekologii w ogrodzie – „Przyjazne
ogrody”. Tam napisałem w nim krótko, co to znaczy ekologia i co ma ona
wspólnego z ogrodem i co ma on wspólnego z otaczającym go środowiskiem.
Ponieważ ogrody robi się często ze snobizmu, utrudniając przez wprowadzanie
dziwnych roślin życie rodzimym gatunkom zwierząt krok po kroku odbierając` im
życiową przestrzeń. Będę pisał i na te tematy. Co więcej uważam że są one
ważniejsze od naszych codziennych kłopotów z roślinami i tak nigdy nie będącymi
częścią żadnego biotopu, choć nasze mieszkanie też nim w pewnym sensie jest.
Powiem więcej to znacznie ważniejsze niż większość tego, o czym się pisze.
Naszym dzieciom świat jest dalej przedstawiany jako zbiorowisko kreatur,
gotowych skoczyć nam do gardeł, milczymy natomiast gdy musimy opowiedzieć że to
my wymordowaliśmy gołębia wędrownego którego stada liczyły dziesiątki milionów
osobników. Ich przeloty trwały kilka dni i przesłaniały słońce. Były
niepowtarzalnym i jedynym tego typu zjawiskiem na ziemi. A co robili nasi
przodkowie? Strzelali do stad nawet z armat (leciały bardzo nisko), a opadłymi
sztukami karmiono świnie, czy ktoś z was słyszał o tym w radiu czy telewizji? O
wymordowaniu przez człowieka setek zupełnie niewinnych stworzeń, które często
nie nadawały się nawet do zjedzenia i ich wytępienie możemy przypisać tylko
naszej potwornej krwiożerczości. Dead like dodo- padł jak dodo- to angielski
określenie dotyczy bezbronnego nie nadającego się do jedzenia ptaszyska z wyspy
Mauritius. Żeglarze rozbijali im łby dla zabawy, gdyż ptaki maiły głupi wyraz
pyska, nikogo się nie bały i nie umiały latać. Genialny powód żeby cos wybić!
Dlatego będę pisał, i proszę Was o listy na temat wszystkich zwierząt. Żebym
nie widział więcej jak wywrotka w Natolinie zasypuje kałuże z tysiącami kijanek
ropuchy zielonej, a obok ekologiczni rowerzyści obojętnie pedałują na rowerach
do lasu Kabackiego żeby skontaktować się z matką naturą.
Nawet nie musicie mnie zachęcać!
Kazarka to kaczka, a może raczej gęś wędrowna i do Polski zalatuje często.
Ponieważ obecnie nie prowadzę żadnych badań w terenie i nie czytam opracowań
ornitologów nie potrafię powiedzieć czy gnieździ się ona w Polsce, co kiedyś
stwierdzano. Jesienią bardzo wiele gatunków ptaków przemieszcza się ze wschodu
w cieplejsze rejony Europy stwarzając złudne pozory - o jej jak u nas dużo
ptaków. Przyczynia się do tego również brak liści na drzewach co znacznie
ułatwia ich zauważenie.
Kobczyk jest często spotykany w odpowiednich biotopach, a obecnie, wedruja nie
tylko te ptaki ze wschodu, ale również młode osobniki szukające swego miejsca w
życiu. Tak, one też muszą.
Jestem przeciwnikiem dokarmienia ptaków gdyż wówczas całe ich populacje stają
się zależne od ręki człowieka, co nie jest dobre. Np. u sikorek zmniejsza się
znacznie wydajność w tępieniu szkodników. Z drugiej strony inne drapieżniki
mają ułatwione zadanie gdyż wiele ptaków zbiera się na niewielkiej przestrzeni.
Też to trochę rozpieszcza drapieżniki. Tu piszę wyłącznie o dzikich
zwierzętach, a nie o kotkach pupilkach-mordercach. Natomiast uważam, że jest to
konieczne w szczególne srogie zimy lub przy innych ekstremalnych zmianach
pogody.
Budki należy oczyścić, miejsca lęgowe większości ptaków nie służą za
schronienie. Jest oczywiście kilka wyjątków, natomiast większość wylatuje na
czas zimy. Natomiast pod koniec lutego wiele zimujących dziuplaków rwie się do
rozrodu, niektóre zaczynają się rozmnażać już w lutym i oczywiście wówczas
nasza obecność przy budce może je odstraszyć.
Rannych zwierząt nie wolno dotykać przykrywać kocykiem itp., należy natychmiast
zawiadomić wydział weterynarii lub Zoo (tam na pewno powiedzą nam, co dalej z
tym robić).
Nie chodzi tu o nic innego jak o bezpieczeństwo nasze i zranionego zwierzęcia.
Nie wolno pod żadnym pozorem i to musicie wbić do głowy waszym dzieciom brać w
ręce nawet najcudowniejszych osłabionych leżących przy drodze ptaków i innych
zwierząt. Nawet, gdy jest to śliczniutki nietoperz, zawiadamiamy weterynarie.
Wścieklizna w końcowej fazie choroby bardzo osłabia zwierzę. Nie zwraca ono
wówczas uwagi na naszą obecność i traci wrodzony strach przed człowiekiem. Nie
liczcie, że toczy pianę, wyje, rzuca się i pisze pazurami na piachu „nienawidzę
wody”, nawet nie będziecie wiedzieli kiedy was ugryzie. Wścieklizna to straszna
choroba, jeśli u ugryzionego człowieka pojawią się tylko pierwsze jej objawy,
nie ma na nią lekarstwa i umiera się w potwornych męczarniach. Nawet
zastosowane w porę zastrzyki nie są obojętne dla zdrowia. Właśnie z tego
powodu, gdy w latach siedemdziesiątych, gdy codziennie fotografowałem i
obserwowałem ptaki na terenie Puszczy Kampinoskiej, najbardziej bałem się
puszczonych samopas psów.
Zapytacie, ale jak sarenka ma złamaną nóżkę to co? Też nie dotykamy, nie dajemy
piciu itp., jeśli zwierzę jest zdrowe, a tylko uległo wypadkowi to tylko
weterynarz wie jak się zachować, aby nie doznało stresu. Może zdziwi was fakt,
że wiele dzikich zwierząt, nawet niegroźnie rannych, umiera na skutek szoku
wywołanego nasza pomocą. Wsadzone do bagażnika, bez zasłoniętych oczu, męczone
bólem nieprawidłowo usztywnionej nogi doznają o wiele większych szkód niż kilku
godzinne leżenie na poboczu, zabezpieczone przed ciekawskimi i z zasłoniętymi
np. workiem oczami (niektóre gatunki). Dzwońcie do weterynarii, nadleśnictwa
czy w ostateczności na policję gdzie mają telefony lokalnych oddziałów i
okręgów leśnych.
Pozdrowienia,
Jerzy Woźniak
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Iran
Recenzja: Bariery dźwięku-z Arabia.pl Recenzja: Bariery dźwięku
Marta Minakowska
2006-10-07 15:28:03
Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że kino irańskie nie jest kinem prostym.
Częstokroć zaangażowane w problemy kulturowe czy polityczne, ograniczone nieraz
przez społeczne tabu czy cenzurę jest polem do popisu dla reżyserów irańskich,
którzy stosują niesamowite „figury filmowe”.
Jeśli obejrzy się parę obrazów irańskich łatwo jest zauważyć, że mają one swoją
specyfikę, swój niesamowity koloryt. Świadoma tego wszystkiego poszłam do kina
na „Barierę dźwięku”. I ogarnęła mnie konsternacja. Mimo tego, że film
oglądałam w ramach Warszawskiego Festiwalu Filmowego, a więc wśród ludzi
zazwyczaj ceniących dobre, ambitne kino, naliczyłam kilka osób, które po prostu
wyszły z projekcji.
Obok takich osób jak Abbas Kiarostami, Mohsen Makhmalbaf czy Majid Majidi Amir
Naderi, twórca „Bariery dźwięku” to jeden z najwybitniejszych irańskich
reżyserów. Z odczytanego przed projekcją listu Naderi’ego zrozumiałam, że jest
to dla niego film niezwykły, na pewno bardzo ważny w jego dorobku. Opis fabuły
również zapowiadał coś bardzo ciekawego. Reżyser podjął się nietypowego
zadania: opowiedzenia pewnej historii przez pryzmat głuchoniemego 11-latka, co
wiązało się z uczynieniem z dźwięku ważnego środka wyrazu. Przez znaczną część
filmu dźwięk w ogóle nie istnieje, tak jakbyśmy wczuwali się w rolę głównego
bohatera. Pozbawiony dźwięku oraz koloru, film stanowi prawdziwe wyzwanie dla
widza.
„Bariera dźwięku” składa się właściwie z dwóch scen. W pierwszej głuchoniemy
Jesse przetrząsa pewien magazyn. Ma tam znaleźć kasetę z nagraną audycją
radiową jego zmarłej matki, w której mówi ona o przeszłości swego syna.
Chłopiec ma nadzieję, że wśród nagrań znajdzie ten fragment, który mówi, jak
stracił słuch. Jedno po drugim pudełku z hukiem ląduje na podłodze, a kasety
zdają się nie mieć końca... Jesse gorączkowo szuka, szuka, szuka... Część kaset
ląduje na podłodze... Jesse znowu szuka... Scena ta ciągnie się niemiłosiernie
długo. Huk zrzucanych opakowań jest nie do zniesienia dla widza. Chłopiec
oczywiście go nie słyszy, nie musi na niego zwracać uwagi. Scena ta jest
niesamowicie męcząca. Chyba taki właśnie był jej cel: by zmęczyć widza,
wprowadzić go w stan, kiedy chce mu się krzyczeć: „no znajdź w końcu tę
kasetę!”, być może wzbudzić jego zainteresowanie treścią tak intensywnie
poszukiwanego nagrania. Bo szczerze mówiąc, moim zdaniem niewiele więcej ta
scena wnosi, zarówno jeśli chodzi o fabułę jak i przeżycia oglądającego. A
szkoda, bo trwa ona dobre pół filmu.
W końcu Jesse wyrusza z kasetą w poszukiwaniu kogoś, kto ją odsłucha i ruchem
warg przekaże mu jej treść. Tu dwie rzeczy wydają mi się nielogiczne. Po
pierwsze, chłopiec uparcie próbuje odnaleźć pomoc wśród ludzi przemierzających
ogromną ulicę, pełną samochodów i ciężarówek. Każdy, kto odsłuchuje kasetę, źle
ją słyszy z powodu nieustannego ruchu. Rozumiem, że nieprzyzwyczajony do
kwestii hałasu Jesse może nie rozumieć, że pobocze to nie jest idealnym
miejscem na odsłuchiwanie audycji, ale dlaczego nikt z pomagających mu mężczyzn
nie wpadł na ten pomysł? Po drugie Jesse usiłuje odczytywać słowa jego matki z
ruchu warg powtarzających je ludzi. Ponieważ nie jest to takie łatwe,
parokrotnie cofa nieraz kasetę, każe po wielokroć powtarzać ten sam fragment
tekstu... Chcąc poznać prawdę jak najszybciej, nerwowo włącza przyciski
cofania. Tymczasem przez cały film ma przy sobie notes i flamaster, którym
zapisuje to, co jako niemy chce przekazać słyszącym. A zatem dlaczego nikt nie
pomyślał o tym, że odsłuchiwany tekst mógłby chłopcu zapisywać w notesie też
nie rozumiem. Możliwe, że zabiegi te miały na celu stworzenie jeszcze większego
napięcia, chaosu, ukazanie wszystkich emocji dziecka. Ale jednak na swój sposób
jest to nielogiczne. Napięcie zaś osiąga w końcu swój zenit, gdy Jesse poznaje
upragniony kawałek audycji. Jego treść raczej zawiedzie widza swą prostotą i
fragmentarycznością. Ci, którzy czekają na mocne wrażenia, jakąś intrygę czy
ostateczną puentę filmu mogą przestać czekać w momencie kilkukrotnego
powtarzania zdania, którego ogólny sens można sprowadzić do tego, że Jesse
stracił słuch i mowę na skutek szoku po śmierci ojca i może je odzyskać lub nie
(tak, tak, naprawdę, niczego więcej już na tej kasecie nie ma). Tu następuje
zwieńczenie drugiej sceny oraz całego filmu – Jesse krąży po ulicy, nagle
zszokowany odkrywa, że odzyskał słuch.
„Bariera dźwięku” byłaby naprawdę doskonała jako 10-minutowy film z kategorii
tych, które święcą triumfy na festiwalach kina alternatywnego. Rozciągnięta na
kilkadziesiąt minut jest po prostu męcząca i chyba gdzieś po drodze zatraca się
chęć do przemyśliwania jej treści. Oglądając ten film czułam się tak, jakbym
kręciła się w labiryncie tych samych scen, obijała się o jego ściany i nie
mogła znaleźć upragnionego wyjścia. Labiryncie biegnącym wciąż w koło, niczym,
by nawiązać do treści filmu, ślimak w uchu. Zapewne ułatwia to zrozumienie, jak
świat wokół nas odbierają ludzie odgrodzeni od niego, odgrodzeni na różne
sposoby – np. poprzez zesłane im przez los ułomności. To nietrudno z tego filmu
wynieść. A poza tym? Cóż, życzę przyszłym widzom „Bariery dźwięku”, by odkryli
w niej dla siebie jak najwięcej walorów. Mi i moim znajomym przyszło to z
trudem.
„Bariera dźwięku”, USA 2005
reżyseria: Amir Naderi
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Aborcja i hipokryzja kościoła kat.
Gość portalu: doku napisał(a):
> Gość portalu: Karp napisał(a):
>
> >
> > Od którego momentu - twoim zdaniem - mamy do czynienia już z zabiciem dzie
> cka a
> > kiedy jeszcze mamy do czynienia "jedynie" z usunięciem płodu ? Odpowiedz t
> ak
> > aby nie obrażać rozumu i inteligencji ?
>
> Najprostsze, subiektywne kryterium to moment, kiedy matka po raz pierwszy poczu
> je
> aktywność ruchową płodu. Od tego momentu ewentualny zamiar aborcji w jej sumien
> iu
> jest zamiarem zbrodniczym. Z tego wywodzimy statystycznie najprostsze kryterium
>
> obiektywne, czyli wiek płodu, w którym zdolny jest on do odczuwalnej aktywności
>
> ruchowej.
Odczuwalna aktywność ruchowa - jak na kryterium uznania kogoś ( czegoś ? ) za
człowieka to rzeczywiście nie za wiele.
> Kryterium mniej proste, to ocena szczątków w wypadku poronienia. Czy kształt
> szczątków przypomina człowieka matce i osobom towarzyszącym? A jeszcze bardziej
>
> obiektywnie: czy szczątki te łatwo odróżnić od poronionego płodu szmpansa lub
> goryla? Jeżeli szczątki wywołują uczuciowe reakcje podobne do reakcji na widok
> szczątków zwykłego dziecka, to mamy do czynienia ze śmiercią człowieka w wyniku
>
> poronienia, a nie tylko z obumarciem łożyska i płodu.
Sugerujesz, że odczucia matki ( niedoszłej matki ? ) mają decydować o tym z kim (
czym ? ) mieliśmy do czynienia. A co z matkami, które zabijają swoje dzieci na
skutek szoku po ich urodzeniu ? A może to nie jest wcale dzieciobójstwo bo
kobieta odczuwa zupełnie inaczej ? Z tym podobieństwem do płodu szympansa - nie
wiem czemu ale to kryterium wydaje mi się zabawne.
> Kryterium trzecie - "nienaturalne", ale coraz istotniejsze, jest stymulowane
> przez nowoczesną technikę i media. Mamy pretensje do mediów, że pokazują przemo
> c.
> Miewamy pretensje o to, że epatują nas obrazami okrutnego traktowania zwierząt,
>
> czy ludzi umierających z głodu gdzieś daleko - dawniej żylismy w błogiej
> nieświadomości i nieczułości wnikającej z niewiedzy, ale teraz nie możemy już
> obojętnie przejść wobec propagandy wegetariańskiej czy humanitarnej. Cywilizacj
> a
> stymuluje powszechnie nowy dla wielu ludzi rodzaj wrażliwości na rzeczy obce i
> dalekie. Podobnie ma się rzecz z nową wrażliwością antyaborcyjną, a mianowicie
> z
> wrażliwością wywołaną przez komputerowy obraz płodu. Z tą "nienaturalną"
> wrażliwością musimy się pogodzić, bo stała się faktem. Wzrusza nas i rozczula
> widok płodu "sfotografowanego" przez tomograf czy co tam jeszcze. Jeżeli taki
> obraz ma cechy już specyficznie ludzkie, a nie tylko małpie, to w oczach ludzi
> znających ten obraz zabicie takiego płodu jest zbrodnią.
Jest chyba jeszcze "gorzej" niż to opisujesz. Pewnie niedługo medycyna już na
etapie wczesnoembrionalnym ( pierwsze tygodnie od zapłodnienia ) pozwoli na
opisanie bardzo wielu cech przyszłego, dorosłego osobnika. Oczywiście, mowa tu o
cechach specyficznie ludzkich.Co z tym fantem zrobić ?
> Wszystkie te trzy kryteria tworzą sensowną podstawę dla określenia dolnej grani
> cy
> wieku człowieka chronionego prawem. W każdym z tych trzech przypadków osoba,
> która poroni, może mieć podstawy do przeżywania żałoby i powinna mieć prawo do
> publicznego pogrzebu i współczucia.
I tu się z tobą zgadzam. Choć może nie do końca. Nie wiem jak przeprowadzić
zwyczajowy pogrzeb dla np. dwumiesięcznego płodu. Ale być może jest to jakoś do
rozwiązania. Natomiast, kobiecie należy zapewnić czułą opiekę bez wzgledu na to
czy poroniony płód przypominał szympansa czy też nie.
Powinna być także karana w wypadku aborcji
> za
> zabójstwo (w wypadku ciąży z gwałtu - zabójstwo w afekcie).
Chyba tak choć nie jestem zwolennikiem surowych kar w takim przypadku.
Jeżeli jednak
> poronienie nastąpi wcześniej, zanim płód przekroczy którąkolwiek z tych trzech
> granic wiekowych, to nie mamy do czynienia ze śmiercią człowieka, więc aborcja
> w
> tym przypadku powinna być bezkarna, choć nadal uważam, że moralnie godna
> potępienia.
Czyli każdy wybiera takie kryterium które mu odpowiada ?
Obrona w sprawie o aborcje jest zatem banalnie prosta. Wystarczy zastosować np.
kryterium "o ruchach płodu" i stwierdzić, że się takowych podczas ciaży nie
odczuwało.
> I tyle prawo karne. Pozostaje prawo cywilne, czyli ewentualne pretensje ojca
> (rzadziej matki) o aborcję bez jego (jej) zgody. Prawo powinno określać
> odszkodowanie w takich przypadkach, niezależnie od wieku płodu, ale prawo do
> odszkodowania nie powinno przysługiwać gwałcicielowi.
I tutaj skłonny jestem przyznać rację.
Obejrzyj resztę wiadomości
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plraju.pev.pl
Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 136 postów • 1, 2, 3
|
|
Cytat |
Do polowania na pchły i męża nie trzeba mieć karty myśliwskiej. Zygmunt Fijas Tylko poeci i kobiety potrafią wydawać pieniądze tak, jak na to zasługują. Facilius oppresseris quam revocaveris (ingenia studiaque) - (talenta i nauki) łatwiej można stłumić, niż do życia przywrócić. Fakt podstawowy, że jesteśmy życiem, które chce żyć - uświadamiamy sobie w każdym momencie naszego istnienia. Albert Schweizer Da mihi factum, dabo tibi ius - udowodnij fakt, a ja ci wskażę prawo.
|
|