|
Widzisz wypowiedzi znalezione dla zapytania: skutki wypadków drogowych
Temat: Kwaśniewski ułaskawia Sobotkę.
free.mind napisał
Jakoś główne gazety się o tym nie rozpisują, skupiając się na eseldowcu
Sobotce.
O bulwersującej sprawie ułasakwienia księży, którzy mają na sumieniu ludzkie
życie napisały "Fakty i mity":
Kilka dni temu prezydent RP wyraził zgodę na warunkowe zwolnienie z zakładu
karnego 42-letniego ks. Marka Sobańskiego (...).
forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=28&w=33619410
17 czerwca 1999 roku pod Włocławkiem kapłan ów, prowadząc opla vectrę,
spowodował (wyprzedzając pod górę) tragiczny w skutkach wypadek drogowy, w
którym zginęło 5 osób, m.in. małżeństwo z Kutna. Sprawca tragedii długo
zwodził włocławski sąd i robił wszystko, by uniknąć sprawiedliwości – między
innymi symulował chorobę. W końcu został wezwany do odbycia kary. Gdy nie
pojawił się w zakładzie karnym, w czerwcu 2003 roku (ponad rok po
uprawomocnieniu się wyroku skazującego na 5 lat pozbawienia wolności)
zatrzymany został przez pabianickich policjantów. Już wtedy pirat drogowy w
sutannie ubiegał się o ułaskawienie przez prezydenta, jednakże sąd negatywnie
zaopiniował jego prośbę. Duchowny nigdy nie przeprosił rodzin tak wielu
ofiar.
Drugi bulwersujący przypadek wszczęcia procedury ułaskawienia dotyczy 46-
letniego ks. Waldemara Barnaka z Gołdapi, który w maju 2002 roku na trasie
Ełk–Olecko stracił pod wpływem alkoholu (2 promile) panowanie nad polonezem i
spowodował zderzenie z cinquecento, a w konsekwencji śmierć 50-letniej
nauczycielki Hanny P. Sprawca zbiegł z miejsca wypadku. W lipcu 2003 roku Sąd
Rejonowy w Ełku skazał go na 4 lata pozbawienia wolności, a pół roku później
wyrok ten utrzymał w mocy Sąd Okręgowy w Olsztynie.
Podobnie jak ks. Sobański, również ks. Barnak robił wszystko, by uniknąć
odsiadki, i domagał się odroczenia kary w związku ze złym stanem zdrowia. Sąd
częściowo uwzględniał wnioski skazanego, jednakże cierpliwość Temidy w końcu
się wyczerpała i sutannowemu nakazano pojawić się w suwalskim zakładzie
karnym w końcu października bieżącego roku.
Ksiądz Barnak skierował do prezydenta RP prośbę o ułaskawienie. W ślad za nią
do Sądu Rejonowego w Ełku wpłynął wniosek resortu sprawiedliwości o
przygotowanie opinii o skazanym kapłanie. Jak się okazało, prokurator
generalny z urzędu wszczął postępowanie o łaskę dla pirata w sutannie.
Wygląda na to, że zwolnienie Barnaka z ciupy jest tylko formalnością.
Obydwie sprawy powinny bulwersować nie tylko z powodu zaistniałych wypadków,
ale głównie ze względu na postawę ich sprawców. Żaden z nich nie wyraził żalu
czy odrobiny skruchy, żaden nie przeprosił rodzin ofiar ani nie wydał
złotówki, by choćby w ten sposób zrekompensować wyrządzone szkody. W obu
wypadkach zginęli rodzice, pozostawiając osierocone dzieci. Dlatego dziwić
musi wszczęcie postępowań ułaskawiających. Czyżby w zamian Kwaśniewski też
liczył na miłosierdzie obecnych – przykościelnych! – władz?
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: KOSCIÓŁ KATOLICKI Sp z o.o.
Tylawa c.d. - czyli wielka łaskawość dla czarnych Jakoś główne gazety się o tym nie rozpisują, skupiając się na eseldowcu
Sobotce.
O bulwersującej sprawie ułasakwienia księży, którzy mają na sumieniu ludzkie
życie napisały "Fakty i mity":
Kilka dni temu prezydent RP wyraził zgodę na warunkowe zwolnienie z zakładu
karnego 42-letniego ks. Marka Sobańskiego (...).
17 czerwca 1999 roku pod Włocławkiem kapłan ów, prowadząc opla vectrę,
spowodował (wyprzedzając pod górę) tragiczny w skutkach wypadek drogowy, w
którym zginęło 5 osób, m.in. małżeństwo z Kutna. Sprawca tragedii długo
zwodził włocławski sąd i robił wszystko, by uniknąć sprawiedliwości – między
innymi symulował chorobę. W końcu został wezwany do odbycia kary. Gdy nie
pojawił się w zakładzie karnym, w czerwcu 2003 roku (ponad rok po
uprawomocnieniu się wyroku skazującego na 5 lat pozbawienia wolności)
zatrzymany został przez pabianickich policjantów. Już wtedy pirat drogowy w
sutannie ubiegał się o ułaskawienie przez prezydenta, jednakże sąd negatywnie
zaopiniował jego prośbę. Duchowny nigdy nie przeprosił rodzin tak wielu
ofiar.
Drugi bulwersujący przypadek wszczęcia procedury ułaskawienia dotyczy 46-
letniego ks. Waldemara Barnaka z Gołdapi, który w maju 2002 roku na trasie
Ełk–Olecko stracił pod wpływem alkoholu (2 promile) panowanie nad polonezem i
spowodował zderzenie z cinquecento, a w konsekwencji śmierć 50-letniej
nauczycielki Hanny P. Sprawca zbiegł z miejsca wypadku. W lipcu 2003 roku Sąd
Rejonowy w Ełku skazał go na 4 lata pozbawienia wolności, a pół roku później
wyrok ten utrzymał w mocy Sąd Okręgowy w Olsztynie.
Podobnie jak ks. Sobański, również ks. Barnak robił wszystko, by uniknąć
odsiadki, i domagał się odroczenia kary w związku ze złym stanem zdrowia. Sąd
częściowo uwzględniał wnioski skazanego, jednakże cierpliwość Temidy w końcu
się wyczerpała i sutannowemu nakazano pojawić się w suwalskim zakładzie
karnym w końcu października bieżącego roku.
Ksiądz Barnak skierował do prezydenta RP prośbę o ułaskawienie. W ślad za nią
do Sądu Rejonowego w Ełku wpłynął wniosek resortu sprawiedliwości o
przygotowanie opinii o skazanym kapłanie. Jak się okazało, prokurator
generalny z urzędu wszczął postępowanie o łaskę dla pirata w sutannie.
Wygląda na to, że zwolnienie Barnaka z ciupy jest tylko formalnością.
Obydwie sprawy powinny bulwersować nie tylko z powodu zaistniałych wypadków,
ale głównie ze względu na postawę ich sprawców. Żaden z nich nie wyraził żalu
czy odrobiny skruchy, żaden nie przeprosił rodzin ofiar ani nie wydał
złotówki, by choćby w ten sposób zrekompensować wyrządzone szkody. W obu
wypadkach zginęli rodzice, pozostawiając osierocone dzieci. Dlatego dziwić
musi wszczęcie postępowań ułaskawiających. Czyżby w zamian Kwaśniewski też
liczył na miłosierdzie obecnych – przykościelnych! – władz?
forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=28&w=33619410
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Aleksander sprawiedliwy
Gość portalu: free.mind napisał(a):
Jakoś główne gazety się o tym nie rozpisują, skupiając się na eseldowcu
Sobotce.
O bulwersującej sprawie ułasakwienia księży, którzy mają na sumieniu ludzkie
życie napisały "Fakty i mity":
Kilka dni temu prezydent RP wyraził zgodę na warunkowe zwolnienie z zakładu
karnego 42-letniego ks. Marka Sobańskiego (...).
17 czerwca 1999 roku pod Włocławkiem kapłan ów, prowadząc opla vectrę,
spowodował (wyprzedzając pod górę) tragiczny w skutkach wypadek drogowy, w
którym zginęło 5 osób, m.in. małżeństwo z Kutna. Sprawca tragedii długo
zwodził włocławski sąd i robił wszystko, by uniknąć sprawiedliwości – między
innymi symulował chorobę. W końcu został wezwany do odbycia kary. Gdy nie
pojawił się w zakładzie karnym, w czerwcu 2003 roku (ponad rok po
uprawomocnieniu się wyroku skazującego na 5 lat pozbawienia wolności)
zatrzymany został przez pabianickich policjantów. Już wtedy pirat drogowy w
sutannie ubiegał się o ułaskawienie przez prezydenta, jednakże sąd negatywnie
zaopiniował jego prośbę. Duchowny nigdy nie przeprosił rodzin tak wielu
ofiar.
Drugi bulwersujący przypadek wszczęcia procedury ułaskawienia dotyczy 46-
letniego ks. Waldemara Barnaka z Gołdapi, który w maju 2002 roku na trasie
Ełk–Olecko stracił pod wpływem alkoholu (2 promile) panowanie nad polonezem i
spowodował zderzenie z cinquecento, a w konsekwencji śmierć 50-letniej
nauczycielki Hanny P. Sprawca zbiegł z miejsca wypadku. W lipcu 2003 roku Sąd
Rejonowy w Ełku skazał go na 4 lata pozbawienia wolności, a pół roku później
wyrok ten utrzymał w mocy Sąd Okręgowy w Olsztynie.
Podobnie jak ks. Sobański, również ks. Barnak robił wszystko, by uniknąć
odsiadki, i domagał się odroczenia kary w związku ze złym stanem zdrowia. Sąd
częściowo uwzględniał wnioski skazanego, jednakże cierpliwość Temidy w końcu
się wyczerpała i sutannowemu nakazano pojawić się w suwalskim zakładzie
karnym w końcu października bieżącego roku.
Ksiądz Barnak skierował do prezydenta RP prośbę o ułaskawienie. W ślad za nią
do Sądu Rejonowego w Ełku wpłynął wniosek resortu sprawiedliwości o
przygotowanie opinii o skazanym kapłanie. Jak się okazało, prokurator
generalny z urzędu wszczął postępowanie o łaskę dla pirata w sutannie.
Wygląda na to, że zwolnienie Barnaka z ciupy jest tylko formalnością.
Obydwie sprawy powinny bulwersować nie tylko z powodu zaistniałych wypadków,
ale głównie ze względu na postawę ich sprawców. Żaden z nich nie wyraził żalu
czy odrobiny skruchy, żaden nie przeprosił rodzin ofiar ani nie wydał
złotówki, by choćby w ten sposób zrekompensować wyrządzone szkody. W obu
wypadkach zginęli rodzice, pozostawiając osierocone dzieci. Dlatego dziwić
musi wszczęcie postępowań ułaskawiających. Czyżby w zamian Kwaśniewski też
liczył na miłosierdzie obecnych – przykościelnych! – władz?
forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=28&w=33619410
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Chwalą Prezydentowi za łaskę dla Sobotki
Rozumiem potępienia - a co w tym przypadku??? Moze zalożysz nowy wątek...
polecam forum Kraj
forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=28&w=33619410
Kwach ułaskawia morderców w sutannach
Autor: free.mind
Data: 16.12.05, 23:24
+ dodaj do ulubionych wątków
skasujcie post
+ odpowiedz
Jakoś główne gazety się o tym nie rozpisują, skupiając się na eseldowcu
Sobotce.
O bulwersującej sprawie ułasakwienia księży, którzy mają na sumieniu ludzkie
życie napisały "Fakty i mity":
Kilka dni temu prezydent RP wyraził zgodę na warunkowe zwolnienie z zakładu
karnego 42-letniego ks. Marka Sobańskiego (...).
17 czerwca 1999 roku pod Włocławkiem kapłan ów, prowadząc opla vectrę,
spowodował (wyprzedzając pod górę) tragiczny w skutkach wypadek drogowy, w
którym zginęło 5 osób, m.in. małżeństwo z Kutna. Sprawca tragedii długo
zwodził włocławski sąd i robił wszystko, by uniknąć sprawiedliwości – między
innymi symulował chorobę. W końcu został wezwany do odbycia kary. Gdy nie
pojawił się w zakładzie karnym, w czerwcu 2003 roku (ponad rok po
uprawomocnieniu się wyroku skazującego na 5 lat pozbawienia wolności)
zatrzymany został przez pabianickich policjantów. Już wtedy pirat drogowy w
sutannie ubiegał się o ułaskawienie przez prezydenta, jednakże sąd negatywnie
zaopiniował jego prośbę. Duchowny nigdy nie przeprosił rodzin tak wielu
ofiar.
Drugi bulwersujący przypadek wszczęcia procedury ułaskawienia dotyczy 46-
letniego ks. Waldemara Barnaka z Gołdapi, który w maju 2002 roku na trasie
Ełk–Olecko stracił pod wpływem alkoholu (2 promile) panowanie nad polonezem i
spowodował zderzenie z cinquecento, a w konsekwencji śmierć 50-letniej
nauczycielki Hanny P. Sprawca zbiegł z miejsca wypadku. W lipcu 2003 roku Sąd
Rejonowy w Ełku skazał go na 4 lata pozbawienia wolności, a pół roku później
wyrok ten utrzymał w mocy Sąd Okręgowy w Olsztynie.
Podobnie jak ks. Sobański, również ks. Barnak robił wszystko, by uniknąć
odsiadki, i domagał się odroczenia kary w związku ze złym stanem zdrowia. Sąd
częściowo uwzględniał wnioski skazanego, jednakże cierpliwość Temidy w końcu
się wyczerpała i sutannowemu nakazano pojawić się w suwalskim zakładzie
karnym w końcu października bieżącego roku.
Ksiądz Barnak skierował do prezydenta RP prośbę o ułaskawienie. W ślad za nią
do Sądu Rejonowego w Ełku wpłynął wniosek resortu sprawiedliwości o
przygotowanie opinii o skazanym kapłanie. Jak się okazało, prokurator
generalny z urzędu wszczął postępowanie o łaskę dla pirata w sutannie.
Wygląda na to, że zwolnienie Barnaka z ciupy jest tylko formalnością.
Obydwie sprawy powinny bulwersować nie tylko z powodu zaistniałych wypadków,
ale głównie ze względu na postawę ich sprawców. Żaden z nich nie wyraził żalu
czy odrobiny skruchy, żaden nie przeprosił rodzin ofiar ani nie wydał
złotówki, by choćby w ten sposób zrekompensować wyrządzone szkody. W obu
wypadkach zginęli rodzice, pozostawiając osierocone dzieci. Dlatego dziwić
musi wszczęcie postępowań ułaskawiających. Czyżby w zamian Kwaśniewski też
liczył na miłosierdzie obecnych – przykościelnych! – władz?
-
Dołącz do normalnych
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Sobotka to betka. Kwach ułaskawia morderców !
Sobotka to betka. Kwach ułaskawia morderców ! Kwach ułaskawia morderców w sutannach
Jakoś "główne" gazety się o tym nie rozpisują, skupiając się na eseldowcu
Sobotce. Telewizje milczą...
O bulwersującej sprawie ułasakwienia księży, którzy mają na sumieniu ludzkie
życie napisał "Fakt" i "Fakty i mity":
Kilka dni temu prezydent RP wyraził zgodę na warunkowe zwolnienie z zakładu
karnego 42-letniego ks. Marka Sobańskiego (...).
17 czerwca 1999 roku pod Włocławkiem kapłan ów, prowadząc opla vectrę,
spowodował (wyprzedzając pod górę) tragiczny w skutkach wypadek drogowy, w
którym zginęło 5 osób, m.in. małżeństwo z Kutna. Sprawca tragedii długo
zwodził włocławski sąd i robił wszystko, by uniknąć sprawiedliwości – między
innymi symulował chorobę. W końcu został wezwany do odbycia kary. Gdy nie
pojawił się w zakładzie karnym, w czerwcu 2003 roku (ponad rok po
uprawomocnieniu się wyroku skazującego na 5 lat pozbawienia wolności)
zatrzymany został przez pabianickich policjantów. Już wtedy pirat drogowy w
sutannie ubiegał się o ułaskawienie przez prezydenta, jednakże sąd negatywnie
zaopiniował jego prośbę. Duchowny nigdy nie przeprosił rodzin tak wielu
ofiar.
Drugi bulwersujący przypadek wszczęcia procedury ułaskawienia dotyczy 46-
letniego ks. Waldemara Barnaka z Gołdapi, który w maju 2002 roku na trasie
Ełk–Olecko stracił pod wpływem alkoholu (2 promile) panowanie nad polonezem i
spowodował zderzenie z cinquecento, a w konsekwencji śmierć 50-letniej
nauczycielki Hanny P. Sprawca zbiegł z miejsca wypadku. W lipcu 2003 roku Sąd
Rejonowy w Ełku skazał go na 4 lata pozbawienia wolności, a pół roku później
wyrok ten utrzymał w mocy Sąd Okręgowy w Olsztynie.
Podobnie jak ks. Sobański, również ks. Barnak robił wszystko, by uniknąć
odsiadki, i domagał się odroczenia kary w związku ze złym stanem zdrowia. Sąd
częściowo uwzględniał wnioski skazanego, jednakże cierpliwość Temidy w końcu
się wyczerpała i sutannowemu nakazano pojawić się w suwalskim zakładzie
karnym w końcu października bieżącego roku.
Ksiądz Barnak skierował do prezydenta RP prośbę o ułaskawienie. W ślad za nią
do Sądu Rejonowego w Ełku wpłynął wniosek resortu sprawiedliwości o
przygotowanie opinii o skazanym kapłanie. Jak się okazało, prokurator
generalny z urzędu wszczął postępowanie o łaskę dla pirata w sutannie.
Wygląda na to, że zwolnienie Barnaka z ciupy jest tylko formalnością.
Obydwie sprawy powinny bulwersować nie tylko z powodu zaistniałych wypadków,
ale głównie ze względu na postawę ich sprawców. Żaden z nich nie wyraził żalu
czy odrobiny skruchy, żaden nie przeprosił rodzin ofiar ani nie wydał
złotówki, by choćby w ten sposób zrekompensować wyrządzone szkody. W obu
wypadkach zginęli rodzice, pozostawiając osierocone dzieci. Dlatego dziwić
musi wszczęcie postępowań ułaskawiających.
Czyżby w zamian Kwaśniewski liczył na miłosierdzie obecnych, przykościelnych!
władz?
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Czy zamierzacie przyjąć w tym roku KOLĘDĘ?
Uważajcie! Zabójcy mogą przyjść do Was z KOLĘDĄ! O bulwersującej sprawie ułasakwienia księży, którzy mają na sumieniu ludzkie
życie napisały "Fakty i mity":
Kilka dni temu prezydent RP wyraził zgodę na warunkowe zwolnienie z zakładu
karnego 42-letniego ks. Marka Sobańskiego (...).
17 czerwca 1999 roku pod Włocławkiem kapłan ów, prowadząc opla vectrę,
spowodował (wyprzedzając pod górę) tragiczny w skutkach wypadek drogowy, w
którym zginęło 5 osób, m.in. małżeństwo z Kutna. Sprawca tragedii długo
zwodził włocławski sąd i robił wszystko, by uniknąć sprawiedliwości – między
innymi symulował chorobę. W końcu został wezwany do odbycia kary. Gdy nie
pojawił się w zakładzie karnym, w czerwcu 2003 roku (ponad rok po
uprawomocnieniu się wyroku skazującego na 5 lat pozbawienia wolności)
zatrzymany został przez pabianickich policjantów. Już wtedy pirat drogowy w
sutannie ubiegał się o ułaskawienie przez prezydenta, jednakże sąd negatywnie
zaopiniował jego prośbę. Duchowny nigdy nie przeprosił rodzin tak wielu
ofiar.
Drugi bulwersujący przypadek wszczęcia procedury ułaskawienia dotyczy 46-
letniego ks. Waldemara Barnaka z Gołdapi, który w maju 2002 roku na trasie
Ełk–Olecko stracił pod wpływem alkoholu (2 promile) panowanie nad polonezem i
spowodował zderzenie z cinquecento, a w konsekwencji śmierć 50-letniej
nauczycielki Hanny P. Sprawca zbiegł z miejsca wypadku. W lipcu 2003 roku Sąd
Rejonowy w Ełku skazał go na 4 lata pozbawienia wolności, a pół roku później
wyrok ten utrzymał w mocy Sąd Okręgowy w Olsztynie.
Podobnie jak ks. Sobański, również ks. Barnak robił wszystko, by uniknąć
odsiadki, i domagał się odroczenia kary w związku ze złym stanem zdrowia. Sąd
częściowo uwzględniał wnioski skazanego, jednakże cierpliwość Temidy w końcu
się wyczerpała i sutannowemu nakazano pojawić się w suwalskim zakładzie
karnym w końcu października bieżącego roku.
Ksiądz Barnak skierował do prezydenta RP prośbę o ułaskawienie. W ślad za nią
do Sądu Rejonowego w Ełku wpłynął wniosek resortu sprawiedliwości o
przygotowanie opinii o skazanym kapłanie. Jak się okazało, prokurator
generalny z urzędu wszczął postępowanie o łaskę dla pirata w sutannie.
Wygląda na to, że zwolnienie Barnaka z ciupy jest tylko formalnością.
Obydwie sprawy powinny bulwersować nie tylko z powodu zaistniałych wypadków,
ale głównie ze względu na postawę ich sprawców. Żaden z nich nie wyraził żalu
czy odrobiny skruchy, żaden nie przeprosił rodzin ofiar ani nie wydał
złotówki, by choćby w ten sposób zrekompensować wyrządzone szkody. W obu
wypadkach zginęli rodzice, pozostawiając osierocone dzieci. Dlatego dziwić
musi wszczęcie postępowań ułaskawiających przez ustępującego prezydenta.
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Kwaśniewskiemu nie zapomnimy... Vogla, Sobotki...
mandaryna65 napisała:
"...i wielu innych rzeczy, o których wstyd nawet wspominać"
No właśnie. Tuż przed końcem swojej prezydentury Kwach ułaskawił także dwie inne osoby. Poniżej fragment artykułu prasowego.
"Kilka dni temu prezydent RP wyraził zgodę na warunkowe zwolnienie z zakładu
karnego 42-letniego ks. Marka Sobańskiego (...).
17 czerwca 1999 roku pod Włocławkiem kapłan ów, prowadząc Opla Vectrę,
spowodował (wyprzedzając pod górę) tragiczny w skutkach wypadek drogowy, w
którym zginęło 5 osób, m.in. małżeństwo z Kutna. Sprawca tragedii długo
zwodził włocławski sąd i robił wszystko, by uniknąć sprawiedliwości – między
innymi symulował chorobę. W końcu został wezwany do odbycia kary. Gdy nie
pojawił się w zakładzie karnym, w czerwcu 2003 roku (ponad rok po
uprawomocnieniu się wyroku skazującego na 5 lat pozbawienia wolności)
zatrzymany został przez pabianickich policjantów. Już wtedy pirat drogowy w
sutannie ubiegał się o ułaskawienie przez prezydenta, jednakże sąd negatywnie
zaopiniował jego prośbę. Duchowny nigdy nie przeprosił rodzin tak wielu
ofiar.
Drugi bulwersujący przypadek wszczęcia procedury ułaskawienia dotyczy 46-
letniego ks. Waldemara Barnaka z Gołdapi, który w maju 2002 roku na trasie
Ełk–Olecko stracił pod wpływem alkoholu (2 promile) panowanie nad polonezem i
spowodował zderzenie z cinquecento, a w konsekwencji śmierć 50-letniej
nauczycielki Hanny P. Sprawca zbiegł z miejsca wypadku. W lipcu 2003 roku Sąd
Rejonowy w Ełku skazał go na 4 lata pozbawienia wolności, a pół roku później
wyrok ten utrzymał w mocy Sąd Okręgowy w Olsztynie.
Podobnie jak ks. Sobański, również ks. Barnak robił wszystko, by uniknąć
odsiadki, i domagał się odroczenia kary w związku ze złym stanem zdrowia. Sąd
częściowo uwzględniał wnioski skazanego, jednakże cierpliwość Temidy w końcu
się wyczerpała i sutannowemu nakazano pojawić się w suwalskim zakładzie
karnym w końcu października bieżącego roku.
Ksiądz Barnak skierował do prezydenta RP prośbę o ułaskawienie. W ślad za nią
do Sądu Rejonowego w Ełku wpłynął wniosek resortu sprawiedliwości o
przygotowanie opinii o skazanym kapłanie. Jak się okazało, prokurator
generalny z urzędu wszczął postępowanie o łaskę dla pirata w sutannie.
Wygląda na to, że zwolnienie Barnaka z ciupy jest tylko formalnością.
Obydwie sprawy powinny bulwersować nie tylko z powodu zaistniałych wypadków,
ale głównie ze względu na postawę ich sprawców. Żaden z nich nie wyraził żalu
czy odrobiny skruchy, żaden nie przeprosił rodzin ofiar ani nie wydał
złotówki, by choćby w ten sposób zrekompensować wyrządzone szkody. W obu
wypadkach zginęli rodzice, pozostawiając osierocone dzieci. Dlatego dziwić
musi wszczęcie postępowań ułaskawiających. Czyżby w zamian Kwaśniewski też
liczył na miłosierdzie obecnych – przykościelnych! – władz?"
Reasumując - Kwaśniewski ułaskawił dwóch księży-morderców. Tylko o tym oczywiście nie wspominasz, bo to nie pasuje do twojej chorej teorii o spisku postkomuchów.
I CO WY NA TO, "POGROMCY" KOMUNY ????!!!! STARCZY WAM ODWAGI NA KOMENTARZ DO TEGO?
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: ŚMIERĆ na drzewie
. Dlaczego obecnie obowiązujące przepisy pozwalają na to, aby w takich
sytuacjach pozbawić ludzi możliwości podróżowania i korzystania z pomocy służb
ratowniczych? Jaką wartość w świetle tych przepisów ma zdrowie i życie ludzkie,
skoro można spokojnie je poświęcić dla wartości, jaką przedstawia drzewo?
Dlaczego ktoś zgodnie z „przepisami” może igrać życiem, zdrowiem i mieniem
obywateli? Ile potrzeba jeszcze strat, ile cierpienia i śmiertelnych ofiar, by
odpowiednie władze zaczęły wyciągać właściwe wnioski?
Szanowny Panie Profesorze, już 24.1.1986 Rada Ministrów w swym Rozporządzeniu w
sprawie wykonania niektórych przepisów o drogach publicznych stwierdziła w
paragrafie 16 ...zadrzewienia zagrażające bezpieczeństwu ruchu na drodze
stanowią drzewa (...) rosnące w odległości mniejszej niż 2,5 m od krawędzi
jezdni... W dniu 2 marca 1999 Minister Transportu i Gospodarki Morskiej wydał
Rozporządzenie w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać drogi
publiczne i ich usytuowanie (Dz.U. Nr 43, poz. 430) i w części dotyczącej „pasów
zieleni”, w paragrafie 53 p. 3 stwierdził ...Odległość pnia drzewa od krawędzi
jezdni nie powinna być mniejsza niż 3,0 m...
Tym przepisem pozornie poszerzył strefę bezpiecznego pobocza na korzyść
użytkowników dróg. Pozornie, bowiem w drugiej części tego przepisu czytamy ...a
w wypadku przebudowy lub remontu drogi dopuszcza się mniejszą odległość..., a
przecież przebudowa czy remont drogi nie sprawiają, że zagrożenia powodowane
przez przydrożne drzewa znikają, wręcz przeciwnie, poszerzenie drogi powoduje
wzrost zagrożenia. Ponieważ na wszystkich drogach przeprowadza się jakieś drobne
remonty, ten zapis umożliwia urzędnikom odpowiedzialnym za drogi publiczne,
uprawianie drzew w dowolnej odległości od krawędzi jezdni, ignorując całkowicie
problem bezpieczeństwa uczestników ruchu drogowego. Uważam, że zapisy tego
rozporządzenia w istotny sposób naruszają Konstytucję RP, a mianowicie Art. 38.
Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia, Art.
66.1. Każdy ma prawo do bezpiecznych i higienicznych warunków pracy. Art. 68.1.
Każdy ma prawo do ochrony zdrowia. Art. 76. Władze publiczne chronią (...)
użytkowników (...) przed działaniami zagrażającymi ich zdrowiu i
bezpieczeństwu..., dlatego też proszę Pana o wystąpienie do Trybunału
Konstytucyjnego, z wnioskiem o zbadanie zgodności z Konstytucją przepisów
dopuszczających uprawianie drzew w pobliżu jezdni.
Proszę Pana również o wystąpienie z inicjatywą ustawodawczą do właściwych
organów państwa, o takie uregulowanie prawne przedstawionego problemu, by drzewa
przydrożne nigdy więcej nie zagrażały bezpieczeństwu użytkowników dróg publicznych.
Na zagrożenia związane z uprawianiem drzew przydrożnych zwróciła uwagę Najwyższa
Izba Kontroli w swym raporcie Nr ewid. 14/2000/P99/054/DTL. Jednak sprawa ta
została przez władze całkowicie zlekceważona. Uważam, że na obecnym etapie
rozwoju motoryzacji, dalsze ignorowanie tego problemu jest niedopuszczalne.
Utrzymywanie obecnego stanu, to niekończąca się seria makabrycznych wypadków, do
jakich niepotrzebnie dochodzi na naszych drogach. To pasmo bezsensownej śmierci
i cierpienia rannych. To gigantyczne koszty płacone przez nas wszystkich –
według krajowych analiz śmierć jednej osoby w wypadku drogowym to koszt około
860 tys. złotych, a koszt jednej osoby rannej 128 tys. złotych.
Usprawiedliwianie obecnej sytuacji ochroną przyrody i ekologią jest wielkim
nadużyciem. Te piękne idee powinny służyć wartości nadrzędnej, jaką jest dobro
człowieka. Ich realizacja nie może odbywać się kosztem życia i zdrowia tysięcy
obywateli i ogromnych strat moralnych i materialnych. Przecież funkcje
przyrodnicze i ekologiczne, jakie spełniają przydrożne drzewa, mogą w zupełności
zastąpić bezpieczne dla użytkowników dróg, odpowiednio dobrane przez biologów
krzewy.
Szanowny Panie Rzeczniku, statystyki dotyczące wypadków na polskich drogach są
przerażające. W 2003 r. doszło do 51 078 wypadków, w których zginęło 5 640 osób
a 63 900 odniosło rany. Na 100 wypadków w Polsce ginie aż 11 osób, a na przykład
w Niemczech tylko jedna osoba. Taki stan, to w dużej części efekt zaniedbań,
nieudolności i indolencji wielu instytucji, których celem jest dbanie o
bezpieczeństwo obywateli. Dlatego też, zwracam się do Pana z prośbą o rozważenie
czy w tej sytuacji nie ma potrzeby utworzenia nowego, niezależnego urzędu do
spraw bezpieczeństwa użytkowników dróg publicznych, którego celem byłoby
rzetelne analizowanie przyczyn, okoliczności i skutków wypadków drogowych, a
następnie skuteczne eliminowanie ustalonych zagrożeń. Liczę, że Pana mądrość,
rozwaga i wrażliwość na problemy zwykłych obywateli zaowocują korzystnymi dla
uczestników ruchu drogowego rozwiązaniami przedstawionych problemów.
Z wyrazami należnego szacunku
Edward Woźniak
Jana Ch. Paska 54
69-200 Sulęcin
0-95/7554156
e2rdwo@vp.pl
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Eco-Driving
Eco-Driving Miałem ostatnio "na tapecie" nową proekologiczną i proekonomiczną szkołę
jazdy, najmocniej propagowaną w Skandynawii i Szwajcarii.
Oto dłuuuuugi cytat:
Nie potrzeba żadnych dodatkowych nakładów, by jeździć swoim autem,
ciężarówką, autobusem ekonomiczniej i ekologiczniej! Wystarczy tylko wiedza i
wytrenowane odruchy.
W ciągu kilkugodzinnego kursu można poznać zasady eko-jazdy, a już pierwsze
tankowanie po wdrożeniu tych zasad mobilizuje do ich stałego przestrzegania.
Oszczędność na samym paliwie może sięgać 15-20 %.
Jednocześnie płynniejsza jazda mniej obciąża szybko zużywające się części
pojazdu i w rezultacie wydłuża jego żywotność i ogranicza spadek wartości.
Korzyści dla środowiska są, z punktu widzenia pojedynczego kierowcy, mniej
zauważalne, ale też oczywiste. Wystarczy wspomnieć, że jeden samochód jadący
na biegu wymagającym 4000 obrotów wału korbowego na minutę powoduje tyle samo
hałasu co 32 samochody jadące z tą samą prędkością, ale na wyższym biegu, z
prędkością obrotową silników 2000 obr/min.
Hałas i spaliny – to najniebezpieczniejsze konsekwencje motoryzacji.
Wprawdzie wypadki drogowe powodują w ciągu roku, w skali całego świata,
śmierć co najmniej jednego miliona dwustu tysięcy ludzi, (przy czym według
Światowej Organizacji Zdrowia jest to liczba niedoszacowana), ale dużo wyższa
jest liczba śmiertelnych ofiar chorób spowodowanych zanieczyszczeniami
powietrza. W 25 krajach Unii Europejskiej na skutek wypadków drogowych umiera
rocznie około 55 tys. osób, tymczasem z powodu chorób spowodowanych
zanieczyszczeniem powietrza (głównie z powodu palenia tytoniu) rocznie umiera
650 tys. obywateli UE czyli niemal 12 razy więcej.
Byłoby niesprawiedliwie oskarżać wyłącznie motoryzację o potęgowanie „efektu
cieplarnianego”, jako że przemysł motoryzacyjny uczynił w ciągu ostatnich 20
lat milowe kroki na drodze do minimalizowania szkodliwego wpływu samochodów
na środowisko, jednak wciąż ilość dwutlenku węgla i tlenków azotu
wydzielanych przez silniki tłokowe zależy od techniki jazdy. Podobnie, jak
hałas, który generowany w największej mierze przez pojazdy, atakuje
nadmiernie ponad połowę ludzkiej populacji i jest przyczyną stresów, nerwic i
schorzeń gnębiących setki milionów ludzi.
Eco-Driving może być skutecznym sposobem ograniczania tych niekorzystnych,
żeby nie powiedzieć morderczych zjawisk.
Właśnie taka motywacja stała u podstaw opracowania i popularyzowania zasad
jazdy ekologicznej i ekonomicznej wiosną 1997 roku w Finlandii, w 1998 w
Norwegii i w 2000 w Szwecji. Równocześnie ta idea zaczęła się rozpowszechniać
w Szwajcarii, skąd promieniuje na Zachodnią Europę.
– Zarówno motywacja ekonomiczna jak i ekologiczna powinny bardziej trafiać do
przekonania dużych korporacji, skupiających setki a nawet tysiące kierowców,
niż do pojedynczych automobilistów – piszą fińscy założyciele EcoDrivingu. –
Floty samochodowe mogą zaoszczędzić sporo finansowo poprzez nauczanie i
motywowania swych zatrudnionych do przestrzegania metod jazdy oszczędzającej
energię i przyrodę.
W szwajcarskiej Lucernie już od kilku lat promowany jest Eco-Drive zarówno
wśród kierowców firm (zwłaszcza komunalnych), jak i ogółu mieszkańców. Miasto
i gminy subsydiują szkolenia i organizują konkursy na GentleDriver – w
szczególności adresowane do środowisk emerytów i gospodyń domowych. Efektem
praktykowania tych reguł jest zmniejszenie zużycia paliw płynnych w mieście o
20 procent w skali roku. Widoczne to jest również w spadku zanieczyszczenia
powietrza, hałasu oraz ryzyka wypadków, bo jedną z oczywistych korzyści
EcoDrivingu jest bezpieczniejsza jazda.
Najżywiej ideą oszczędności paliw zainteresowali się dystrybutorzy samochodów
ciężarowych i autobusów. Praktycznie już w całej Europie, w tym i w Polsce,
namnożyły się – pod patronatem MAN, DAF, Renault czy Skanii – szkoły i
akademie ekonomicznej jazdy. Przedsiębiorcy transportowi coraz chętniej
posyłają do nich swoich kierowców; zaoszczędzenie niechby tylko 10 procent
wydatków na paliwo pokrywa niewygórowane koszty takich szkoleń.
Na czym polega eko-jazda?
Najkrócej mówiąc na tym, by jeździć na niewygórowanych obrotach silnika, (w
przypadku aut osobowych, benzynowych do maksimum 2500 obr/min), a także na
takim sposobie przyspieszania i hamowania z pomocą silnika, by zużywać jak
najmniej gramów paliwa na każdą kilowatogodzinę wydatkowanej przez pojazd
energii, i takiej taktyce jazdy, by zminimalizować liczbę hamowań i
przyspieszeń oraz zmian biegów. Jedną z kluczowych zasad jest energiczne
przyspieszanie, przez wciśnięcie do 3/4 pedału gazu), ale z natychmiastowym
przełączaniem biegu na wyższy, po przekroczeniu 2000-2500 obr/min.
- Jedź na najwyższym możliwym biegu, na najniższych możliwych obrotach –
brzmi jedna ze złotych reguł EcoDrivingu.
Dla tych, którzy przyswoili sobie te reguły, najbardziej zaskakujące jest, że
osiągając kilkunastoprocentowe oszczędności na paliwie wcale nie jeżdżą
wolniej. Po prostu nauczyli się jeździć płynniej, sprytniej, bardziej
przewidująco.
Ende * * *
Zgoda, piękna idea, sam pod wieloma względami jeżdzę w stylu Eco (płynnie,
sprawnie, nie kręcąc silnika na wyżyny kiedy nie jest to potrzebne).
Ale na samą myśl o bezwzględnym "butowaniu" przy obrotach poniżej 2500
obr/min, zaczynają mnie boleć zęby. ;)
No, oczywiście, zwolennicy Eco-Drivingu powołują się na super-specjalistów,
którzy solennie zapewniają, że takie piekielne traktowanie nie szkodzi super-
nowoczesnym silnikom, bo one dzięki super-kosmicznym technologiom, super-
kosmicznym smarowidłom i super-paliwom, zniosą dzielnie wszystko!
Ble, ble, ble, ble....
Trąci mi tu jakimś lobbingiem producentów samochodów, którzy marzą, żeby
każdy zmieniał sprzęt na nowy co 3 lata.
Obejrzyj resztę wiadomości
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plraju.pev.pl
Strona 2 z 2 • Wyszukiwarka znalazła 75 postów • 1, 2
|
|
Cytat |
Do polowania na pchły i męża nie trzeba mieć karty myśliwskiej. Zygmunt Fijas Tylko poeci i kobiety potrafią wydawać pieniądze tak, jak na to zasługują. Facilius oppresseris quam revocaveris (ingenia studiaque) - (talenta i nauki) łatwiej można stłumić, niż do życia przywrócić. Fakt podstawowy, że jesteśmy życiem, które chce żyć - uświadamiamy sobie w każdym momencie naszego istnienia. Albert Schweizer Da mihi factum, dabo tibi ius - udowodnij fakt, a ja ci wskażę prawo.
|
|