|
Widzisz wypowiedzi znalezione dla zapytania: skutki I wojny światowej
Temat: Wschodnia Unia dogania bogatych
Wschodnia Unia dogania bogatych Sława!
www.dziennik.pl/gospodarka/article104849/Wschodnia_Unia_dogania_bogatych.html
Wschodnia Unia dogania bogatych
Podział w Unii Europejskiej na zamożne państwa Zachodu i kraje, które klepią
biedę z powodu spuścizny komunizmu, odchodzi w przeszłość. Poziom życia w
Czechach, Estonii czy Słowenii jest już wyższy niż w Portugalii czy na Malcie
- pisze DZIENNIK. Zaś dystans między Polską i Niemcami tylko w ostatnich 10
latach zmniejszył się radykalnie – wynika z najnowszych danych Eurostatu.
czytaj dalej...
REKLAMA
To jeszcze niepełne zatarcie skutków II wojny światowej i dziesięcioleci
sowieckiej okupacji, ale postęp jest widoczny gołym okiem. Przed 1938 r.
ówczesna Czechosłowacja była państwem o wiele bogatszym nie tylko niż
Portugalia, ale nawet Hiszpania.
Dziś Hiszpanie żyją wciąż lepiej od Czechów, jednak nasi południowi sąsiedzi
szybko pną się do góry. Jak wskazują najnowsze dane Eurostatu, w którym brana
jest pod uwagę realna moc nabywcza walut narodowych, przeciętnego Czecha stać
już tylko na 1/5 mniej dóbr niż Włocha czy Hiszpana i 1/4 mniej niż Niemca.
Nie mniej spektakularne postępy robią Bałtowie. W Estonii już teraz żyje się
lepiej niż w Portugalii, choć jeszcze 10 lat temu oba kraje dzieliła
cywilizacyjna przepaść. Tak spektakularnymi wynikami nie mogą się co prawda
pochwalić pozostałe dwie republiki bałtyckie, ale i tu nastąpił skok. Siła
nabywcza mieszkańca Litwy i Łotwy - krajów, które jeszcze 17 lat temu były
częścią Związku Sowieckiego – obecnie jest już tylko o 1/3 mniejsza niż Włocha
czy Hiszpana.
Polsce zasypywanie tej przepaści przychodzi nieco trudniej. Jednym z powodów
jest wielkość naszego kraju - byliśmy największym spośród 10 państw
przystepującym do Wspólnoty 1 maja 2004 r. - a także o wiele większe znaczenie
rolnictwa i tradycyjnych gałęzi przemysłu w gospodarce. Jednak o ile dekadę
temu stać nas było na zaledwie 1/3 tego, co statystycznego Niemca, to dziś
jest to już połowa. A według prognoz Eurostatu w tym roku dochód przeciętnego
Polaka osiągnie prawie 57 proc. tego, na co może liczyć średnio mieszkaniec
Unii Europejskiej. Wśród krajów Wspólnoty, które mają za sobą doświadczenia
komunizmu, już tylko Rumunia i Bułgaria wciąż znajdują się w ogonie, ale
trzeba pamiętać, że ich unijny staż jest najkrótszy.
Eksperci zaznaczają, że postęp krajów postkomunistycznych wcale nie wynika z
dopływu unijnych dotacji, bo tak naprawdę wielkie pieniądze z brukselskiej
kasy dopiero nachodzą.
"Rozwój w krajach Europy środkowej i wschodniej napędzają ambitne i
przedsiębiorcze młode pokolenia. To dzięki nim gospodarki tych państw są
otwarte na zagranicznych inwestorów. Dobrym przykładem jest tu Słowacja, która
radykalnie zwróciła się ku gospodarczemu liberalizmowi i po wprowadzeniu
podatku liniowego jej wzrost sięgnął w pewnym momencie dziewięć procent" -
mówi DZIENNIK Robin Shepherd, ekspert Chatham House.
Sukces państw dawnego bloku wschodniego na tle starych państw UE jest na tyle
duży, że grozi wręcz zepchnięciem do drugiej ligi tych krajów zachodnich,
które na tyle zgnuśniały, że nie mogą znaleźć w sobie wystarczająco dużo
odwagi dla przeprowadzenia wolnorynkowych reform. To przede wszystkim
przypadek Włoch, gdzie jeszcze 10 lat temu poziom życia był o 1/5 wyższy od
średniej europejskiej, a dziś ledwo mieści się w przeciętnej Unii i jest już
niższy niż w Hiszpanii.
"Starzy członkowie Unii są dziś przede wszystkim nastawieni na bezpieczeństwo
socjalne i gwarancje zatrudnienia, a mniej na rozwój. Dlatego dogonienie ich
przez nowych, ambitnych członków Wspólnoty to tylko kwestia czasu" - uważa
Shepherd.
Jędrzej Bielecki
Forum Słowiańskie
gg 1728585
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: TEMAT: ROSZCZENIA.
towarzysze z SLD sa przeciw Posłowie debatują dziś nad zobowiązaniem rządu do wyegzekwowania od Niemiec
reparacji wojennych z tytułu strat i szkód, jakie Polska poniosła w czasie II
wojny światowej. Przeciwko uchwale jest na razie tylko SLD.
Posłanka Sojuszu Bogusława Towalewska określiła projekt jako "niekonstytucyjny,
szkodzący interesom Polski i polskiej racji stanu".
Jej zdaniem, "w świetle obecnie obowiązujących międzynarodowych i polskich aktów
prawnych stosunki własnościowe na ziemiach odzyskanych są w pełni zabezpieczone,
a sprawa reparacji wojennych zamknięta".
Towalewska zwróciła ponadto uwagę, że treść uchwały może prowadzić "do rewizji
porządku w powojennej Europie i do popsucia stosunków polsko-niemieckich".
Modyfikacji w projekcie chcą natomiast PO, SdPl i UP. Szef Platformy, Donald
Tusk, podkreślił, że Sejm powinien domagać się w swojej uchwale, aby rząd
Niemiec wziął na siebie wszystkie ewentualne skutki roszczeń cywilnych, jakie
Niemcy będą wysuwali wobec Polski za skutki II wojny światowej. Tusk złożył do
projektu odpowiednie poprawki i opowiedział się za ponownym skierowaniem go do
komisji.
- Należy tak zmodyfikować projekt uchwały w sprawie reparacji wojennych Niemiec
na rzecz Polski, by rodził pole do polsko-niemieckiego porozumienia, a nie
konfliktu - wtórował Tomasz Nałęcz z Socjaldemokracji.
- Uznajemy w SdPl absolutną rację wielu milionów Polaków do zadośćuczynienia, do
wyrównywania krzywd, ale też mamy pełną świadomość, że dzisiaj, 60 lat po
wojnie, próba zadośćuczynienia za to, może odwrócić los Europy - powiedział Nałęcz.
Marek Pol z UP uznał, że należy wypracować taką formę uchwały, na którą mogły by
się zgodzić wszystkie siły polityczne. Zdaniem polityka UP, projekt uchwały jest
bardzo radykalny i zgodnie z opinią wielu ekspertów narusza konstytucyjny
trójpodział władzy w Polsce. Przypomniał, że Sejm nie może zobowiązać rządu do
osiągnięcia jakiegoś konkretnego celu. - Może ona (uchwała -red.) oczyści
sumienie jej autorów, ale nie rozwiąże problemów - podkreślił Pol.
Bardziej kategorycznie wypowiadają się inne partie. - Nie ma pojednania bez
zadośćuczynienia - oświadczył w czasie dyskusji prezes PiS, Jarosław Kaczyński.
- Będziemy ją popierać, bo uważamy, że wszelkiego rodzaju dyplomatyzowanie nie
ma tutaj żadnego sensu. Trzeba jasno powiedzieć, że Niemcy odpowiadają za
gigantyczne straty, jakie poniósł naród polski, państwo polskie i że powinni te
straty wyrównać - powiedział lider PiS.
Uchwałę popiera także PSL. - Liczymy na to, że rząd fachowców Marka Belki wykaże
nową jakość w rozwiązaniu tego jednego z najważniejszych problemów polityki
zagranicznej - powiedział przedstawiciel ludowców Leszek Bugaj.
W podobnym tonie wypowiadał się Jan Łączny z Samoobrony. - Mamy nadzieję, że
uchwała ta będzie stanowiła duży krok w kierunku ostatecznego uregulowania spraw
majątkowych z naszym zachodnim sąsiadem - podkreślił Łączny.
Natomiast LPR uważa, że rezygnowanie przez Polskę z reparacji jest odbierane
przez Niemców jako słabość i prowokuje ich do roszczeń wobec naszego kraju.
Poseł Janusz Dobosz powiedział w imieniu Ligi, że "bilans serwilistycznej
polityki kolejnych polskich rządów wobec Niemiec jest przerażający". - Zbrodnie
niemieckie idą w niepamięć, za to na nas Polaków zrzuca się odpowiedzialność za
ucieczkę i ewakuację Niemców z polskich ziem zachodnich i północnych z rozkazu
władz hitlerowskich z zimy 1945 r. - mówił Dobrosz.
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: nie będzie Centrum przeciwko Wypędzeniom
slezan napisał:
> Gość portalu: Nu! napisał(a):
>
> > 1. Kwestia nauczyciela w normalnym kraju jest załatwiana 1 wizytą u dyrek
> tora.
>
> Jestes przekonany, że żyjesz w normalnym kraju?:-)
> Zauważ jednak, że w tym przypadku chodziło mi o coś innego - mianowicie o
> kwestie indywidualnej odpowiedzialności nauczycieli dopuszczających się takich
> praktyk. Nie można zwalić tu winy na system. System nie eliminował takich
> zachowań, ale dopuszcli się ich ludzie z własnej inicjatywy.
Masz rację, ale w normalnym, albo nietotalitarnym kraju byłby to zaledwie incydent.
W sytuacji nietotalitarnej, to szkoły biegają za uczniami. Mam kolegę, który jest włascicielem szkoły, i gdyby okazało się, że (przykład) posługiwanie się śląskim
na zajęciach znacząco podniosłoby ilość osób zapisujących się i uczęszczających, z pistoletem by stał nad swoimi nauczycielami, żeby jednego zdania w literackiej polszczyźnie z siebie nie wypuścili.
> >
> > 2. Szykany inicjatyw śląskich powinny być bodźcem do aktywności
> > a nie przyczyną bierności. Normalnie, to się powinni działacze śląscy cie
> szyć,
> > że ktoś im daje pretekst do zaistnienia medialnego i pobudza zwolenników.
> Opisane przez mnie sytuacje dotyczą czułej sfery symboli. W takich sytucjach
> Ślazacy mają przeciw sobie polską większość, której część jest wyjątkowo
> zaciekła i hałaśliwa. Ślązacy w większości wolą się z takiej konfrontacji
> wycofać. Chorm jest tjednak społeczeństwo, w którym jakaś mniejszośc musi
> czynić ustępstwa w sposobach honorowania swoich przodków.
Prawda jest taka, że musicie to sobie wywalczyć, walcząc nie z "Polakami", ale z lokalnymi głąbami przy władzy, o ile rzeczywiście nie mają racji.
Nawet kwestia "narodowości śląskiej", o ile pojawia się na łamach GW - największego poważnego dziennika w Polsce, jest referowana zawsze w miarę beztronnie, a na łamach gazety sympatycy RAŚ czy krytycy negatywnego potraktowania
inicjatywy RAŚu mają miejsce na zabranie głosu w kwestii i go zabierają.
Jestem ciekaw, czy Gorzelik próbował kiedyś szerzej wyjaśnić swoje i RAŚu stanowisko, choćby na łamach GW. Przypuszczam, że nie.
> > 3. Jakie ma znaczenie, że był okres prosperity Śląska, skoro ostatecznie
> > państwo niemieckie doprowadziło Śląsk do ruiny i utraciło to terytorium?
> > Wobec skutków II wojny Światowej, okres owej prosperity jest tylko miłym
> > snem.
>
> Państwo niemieckie nie doprowadziło Śląska do ruiny. Polska otrzymała go w
> całkiem niezłym stanie. Natomiast zgadzam się, że Niemcy utracili Śląsk na
> własne życzenie.
>
> > Irytujące jest właśnie to, że wybiórczo wskazuje się na ową prosperitę,
> > pomijając ruinę i stratę Śląska dla Niemiec, z winy tego państwa.
>
> Ta ruina niby z winy Niemiec to grube nadużycie.
>
> >
> > [ przyznam się, że tego aspektu myślenia o Śląsku niektórych Ślązaków nie
>
> rozum
> > iem i chyba nie zrozumiem. Na zdrowy rozum Ślązacy powinni mieć gigantycz
> ny
> ura
> > z do Niemiec i Niemców za całą sytuację. Oczywiście, o ile nie identyfik
> uja
> si
> > ę z sami z Niemcami, bo to zmienia postac rzeczy. Ale przynajmniej część
> Ślązak
> > ów powinna pamiętać, co sie naprawdę stało. Chyba...]
> >
> > To tak, jakby chwalić i pamietać komuś zasługi w wybudowaniu dla nas domu
> ,
> > i pomijać to, że ten ktoś nam ten dom podpalił a nas niemal wygubił.
>
> Zupełnie chybione porównanie. Raczej wygląda to tak: ktos wybudował nam dom i
> nauczył nas murować, poyem podpalił dom naszemu sąsiadowi i wycofał sę nie
> chroniąc nas przed działaniem odwetowym.
Oczywiście dokonałem skrótu, aczkolwiek, gdyby pomysł "Festung Górny Śląsk" się powiódł, to skrót byłby niepotrzebny.
Ruiną było oddanie (utrata) tej ziemi w ręce komuchów, którzy "unaradawiali" defaultowo "żywotne gałęzie gospodarki".
Aż głupio mi to przypominać, ale w tym ustroju, ktoś, kto z jakiegoś powodu
odnosił nawet skromniutki sukces gospodarczy na własny rachunek, był z definicji ścigany przez państwo.
Rozwijać się mogły tylko podmioty "uspołecznione".
W takim otoczeniu, nawet remont kamienicy w której się mieszka, wykraczał
poza możliwości jej mieszkanców. No, ale teraz to już naprawdę przynudzam...
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Ciekawe tabele
I kilka slow na ten temat Skutki I wojny swiatowej mialy dla Ślaska i jego gospodarki zasadnicze zna-
czenie. Wersalski traktat pokojowy stanowił, że przygraniczne rejony regencji
wrocławskiej mają być odstąpione Polsce, a Kraik Hulczyński - Czechosłowacji.
Znacznie poważniejszy okazał się jednak postanowiony 20 października 1921 roku
podział Górnego Śląska, po którym Polsce przypadło 74% wydobycia węgla, 96%
wydobycia rud żelaza i 82% rudy cynkowej, a prócz tego znaczące miasta
przemysłowe, jak atowice, Chorzów, Świętochłowice, Tarnowskie Góry, Lub1iniec i
Mysłowice.
Podział spowodował silny spadek śląskiej produkcji, gdyż Rzesza straciła nie
tylko 3213 km2 obszaru z cennymi bogactwami naturalnymi i znaczącymi zakładami
przemysłowymi, ale również ponad 400 000 zatrudnionych.
Delimitacja granicy odcięła wysokie piece od zakładów przemysłowych, któ-
re przerabiały ich produkty, i uczyniła z przemysłu żelaznego kalekę. Polska
otrzymała 53 spośród 67 kopalni węgla kamiennego, podobnie większą część kopalń
cynku, wszystkie huty cynku oraz cały przemysł chemii węglowej. Z 22 wielkich
przedsiębiorstw przemysłu górniczego 11 utraciło znaczne części swej własności.
Przedsiębiorstwom, które pozostały w Niemczech, brakowało bądź dotychczaso-
wej bazy surowcowej, bądź zakładu przetwórczego. Zagrożenia godzące w pod-
stawy egzystencji łagodził jedynie art. 224 umowy genewskiej, gwarantujący
w trzyletnim okresie przejściowym bezcłowy przywóz wschodniogórnośląskich
wyrobów z żelaza na zachodni Górny Śląsk. Delimitacja granicy podzieliła po-
wstały w ciągu z górą 150 lat organicznie zespolony kompleks przemysłowy. Z li-
czącego 3000 km2 Górnośląskiego Zagłębia Węglowego Polska otrzymała lwią
część - 2200 km2. Dysponowała zatem ponad 90% zasobów węglowych Górnego
Śląska.
Górnictwo rud żelaza odczuło skutki podziału jeszcze dotkliwej niż przemysł
wydobywczy węgla kamiennego, ponieważ wszystkie huty ołowiu i cynku przy-
padły Polsce. Po stronie niemieckiej wypadało zatem budować nowe huty, które
byłyby w stanie przerobić wydobycie z pozostałych w Niemczech kopalń ołowiu,
cynku i galmanu. Już w pierwszym półroczu 1926 roku te nowe huty wytworzyły
30 959 ton ołowiu i cynku - co było niezłym wynikiem, jeśli zważyć, że w pol-
skich zakładach wschodniego Górnego Śląska produkowano w tym samym czasie
50 604 tony4. Bardzo bolesna była dla Niemiec utrata 5 spośród łącznie 8 hut
żelaza z 22 wysokimi piecami z ogólnej liczby 37. Polsce przypadły huty: Kró-
lewska, Laura, Pokój, Bismarck i Falva, w Niemczech ostały się jedynie huta Ju-
lia, zakłady Borsig i huta Donnersmarck. Tym samym Polska otrzymała 75% gór-
nośląskiej produkcji surówki żelaza. Najdotkliwsze straty niemieckiego przemy-
słu ciężkiego na Górnym Śląsku obrazuje tabela 13.
Nie tylko państwo niemieckie stanęło wobec poważnych problemów. Mimo
korzystnych dla Polski wyników podziału, również ten kraj musiał stawić czoła
poważnym trudnościom. Głównie rolniczemu państwu polskiemu brakowało odpo-
wiedniej kadry kierowniczej i administracyjnej, a także rynków zbytu. Z tego
względu Polska usiłowała zapobiec upadkowi wschodniogórnośląskiego przemysłu w
następujących postanowieniach umowy niemiecko-polskiej z 15 maja 1922 roku. Po
pierwsze, na okres trzyletni gwarantowano zachowanie powiązań gospodarczych
między obu częściami Śląska. Po drugie, Rzesza Niemiecka została zobowiązana do
przyjęcia miesięcznie 500 000 ton wschodniogórnośląskiego węgla kamiennego. Po
trzecie, górnośląska sieć kolejowa miała pozostawać pod wspólnym zarządem. Po
czwarte, gwarantowano zaopatrzenie wschodniego Górnego Śląska w wodę i elektrycz
ność. Owe środki ubezpieczające mogły co najwyżej złagodzić strukturalne proble-
my polskiej gospodarki, ale nie mogły ich zlikwidować, co ukazują poniższe
liczby dotyczące wydobycia węgla kamiennego (tabela 14).
Przede wszystkim należy stwierdzić znaczny spadek wydobycia węgla pod-
czas I wojny światowej, który na zachodnim Górnym Śląsku został przezwyciężo-
ny dopiero w roku 1924, na wschodnim zaś nie dokonano tego aż do wybuchu
II wojny światowej. Po podziale Górnego Śląska jego zachodnia część systema-
tycznie, wyjąwszy rok 1923, podnosiła wydobycie i w 1938 roku niemal osiągnęła
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Ciekawe tabele
poziom konkurencyjnej polskiej części wschodniej. Ambitne zamierzenie pozo-
stałych przy Niemczech terenów, aby przez podniesienie produkcji wyrównać utratę
kopalni wschodniogórnośląskich, nie zostało wprawdzie urzeczywistnione, nie-
mniej wzrost wydobycia postępował w tempie imponującym.
W przeciwieństwie do kopalnictwa węgla kamiennego górnośląski przemysł
żelazny nie zdołał przezwyciężyć skutków I wojny światowej oraz podziału. Pro-
dukcja surówki, sięgająca jeszcze w 1913 roku 994 601 ton, spadła do roku 1919
do poziomu 459 954 ton. Jeśli zsumować produkcję obu części regionu po I woj-
nie światowej, zauważymy, że cała produkcja nie osiągnęła już przedwojennego
poziomu z 1913 roku. Zarówno część zachodnia, jak i wschodnia borykała się
z permanentnymi wahaniami wyników produkcyjnych 7. Tabela 13 pokazuje, jak
negatywne były skutki podziału Śląska dla produkcji cynku i ołowiu. Albowiem
Niemcy zachowały jedynie pięć mniejszych spośród 15 górnośląskich kopalń cynku
i ołowiu, podczas gdy Polsce przypadła cała produkcja kwasu siarkowego. Od tej
pory wschodni Górny Śląsk był po Stanach Zjednoczonych i Belgii trzecim w świe-
cie producentem cynku, który zdołał podwyższyć swą produkcję z 75 610 ton
w roku 1922 do 140232 ton w roku 1928. Wszelako w pierwszym powojennym
dziesięcioleciu nie zdołano dorównać do poziomu produkcji z ostatniego roku
przedwojennego (169 439 ton).
O ile produkcja galmanu na zachodzie była na tle wschodu Górnego Śląska
znikoma, o tyle coraz lepiej kształtował się niekorzystny początkowo stosunek
wydobycia blendy cynkowej. O ile późniejsza zachodnia część Górnego Śląska
produkowała w 1913 roku jedynie 92 463 ton blendy cynkowej, a produkcja p6i-
niejszego wschodniego Górnego Śląska sięgała 307 924 ton, o tyle już w roku
1927 zachód wyprodukował 191 035 ton wobec jedynie 220 933 ton na wscho-
dzie. W 1919 roku zachodnia część Górnego Śląska produkowała jedynie trzecią
część rud ołowiu (5643 tony) wobec 16308 ton wschodniego Górnego Śląska.
Dziewięć lat później zachód wyraźnie wyprzedził wschód, produkując 17 677 ton
wobec 13 377 ton na wschodzie.
Pomimo znaczących sukcesów zachodniego Górnego Śląska należy podkre-
ślić, że łączna produkcja nie podzielonego okręgu przemysłowego z lat przedwo-
jennych po I wojnie światowej przez długi czas nie została bądź nigdy nie miała
być osiągnięta. Obie dzielnice cierpiały z powodu niekorzystnego położenia ko-
munikacyjnego oraz z uwagi na ograniczone możliwości zbytu w Europie W schod-
niej i Południowo Wschodniej - przy czym część wschodnia cierpiała dotkliwiej
niż zachodnia, która przezwyciężyła poważne problemy wynikłe z podziału i stała
się znaczącym zagłębiem przemysłowym. Od tego momentu już tylko z trudem
dochodziło do wymiany surowców bądź półproduktów pomiędzy zachodem
i wschodem Górnego Śląska. Również komunikacyjno-geograficzne położenie
Śląska, a tym samym jego konkurencyjność, zmieniły się na niekorzyść w warun-
kach stworzonych przez I wojnę światową. Utrata przeważającej części prowincji
poznańskiej i Prus Zachodnich oraz znacznych części Prus Wschodnich pozbawi-
ła Śląsk najważniejszych rynków zbytu.
Ową utratę konkurencyjności mogło skompensować tylko pozyskanie nowych
rynków zbytu. W grę wchodziły dzielnice północno- i środkowoniemieckie, cho-
ciaż działała tam konkurencja z Berlina i Saksonii. Pomimo wszelkich przeszkód
gospodarce śląskiej udało się jednak odzyskać dominującą pozycję, jaką przed
rokiem 1914 zajmowała na wschodzie Niemiec. Udział Śląska w ogólnej produk-
cji wschodnich Niemiec wynosił teraz 64%, na Prusy Wschodnie przypadało je-
dynie 16%, na Pomorze Wschodnie -14%, a na Brandenburgię Wschodniąjedy-
nie 6%8. Niemniej w zmienionej sytuacji przeważały aspekty negatywne. Znacz-
nie skurczył się wrocławski handel tekstyliami, przemysł położonych przy grani-
cy małych miasteczek poniósł poważne straty w wyniku utraty rynków zbytu na
wschodnim Górnym Śląsku. W śród wielkich niemieckich miast największe bez-
robocie panowało we Wrocławiu.
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Zwroty majatkow?
"Żaden rząd i żaden Sejm w Polsce nie wykonają wyroku żadnego trybunału międzynarodowego, który nakazałby zwrot
własności tzw. wypędzonym."
www.rzeczpospolita.pl/dodatki/opinie_061219/opinie_a_3.html
Choć polityka zagraniczna jest w Polsce przedmiotem silnego konfliktu, to w
jednej z najbardziej drażliwych kwestii, czyli sprawie roszczeń środowiska tzw.
wypędzonych, zwłaszcza Powiernictwa Pruskiego, panuje niemal zgoda narodowa.
Zarówno premier, jak i czołowi politycy opozycyjni zajmują identyczne
stanowisko - roszczenia majątkowe wysiedlonych to wewnętrzna sprawa RFN, którą
powinien uregulować niemiecki rząd.
Poszukiwanie luk czy próby korzystania z ewolucji standardów prawa
międzynarodowego do rewizji powojennego status quo nie przyniosą pozytywnego
rezultatu wysiedlonym. Nie da go nawet ewentualne korzystne dla nich orzeczenie
Strasburga.
Żaden rząd i żaden Sejm w Polsce nie wykonają wyroku żadnego trybunału
międzynarodowego, który nakazałby zwrot własności tzw. wypędzonym. Oznaczałoby
to bowiem wzięcie przez Polskę odpowiedzialności za skutki II wojny światowej.
W tym zresztą kierunku zmierza niemiecka polityka historyczna, której celem ma
być nie tylko zatarcie różnicy pomiędzy oprawcą a ofiarą, ale wręcz uczynienie
z ofiary oprawcy. Nie przypadkiem przed złożeniem pozwów przez Powiernictwo
Pruskie chadecki deputowany do Bundestagu Jochen-Konrad Fromme w wywiadzie
dla "Rzeczpospolitej" (12.12.2006) zakwestionował traktat poczdamski, wezwał
Polskę, by wyznała swoje powojenne winy, a Polaków porównał do Hitlera.
Europejska zimna wojna
Niezałatwiony do końca problem roszczeń wysiedlonych będzie niszczył wątłą
materię polsko-niemieckiego pojednania. Usztywniona postawa Berlina zaskakuje.
Tu nie wystarczy przyjąć postawy biblijnego Piłata. Kryzys trzeba rozwiązać, a
może to zrobić wyłącznie państwo niemieckie.
Wystarczy, że w formalny sposób - w drodze jednostronnego oświadczenia lub w
umowie z Polską - zobowiąże się do zaspokojenia roszczeń własnych obywatel. Nie
będzie to dla Niemiec nowością. Po I wojnie światowej, kiedy na Rzeszę
Niemiecką nałożono obowiązek reparacyjny, był on również realizowany z majątku
prywatnego obywateli mieszkających za granicą, a rekompensatę wypłacał im
niemiecki Skarb Państwa.
Temu rozwiązaniu sprzyjają również racjonalne przesłanki. Według danych
niemieckich pomoc państwa dla przesiedleńców sięgnęła sumy 60 mld euro, przy
wartości utraconego mienia szacowanej na poziomie 20 mld euro. Dla porównania
pomoc humanitarna RFN dla ofiar zbrodni nazistowskich w Polsce wyniosła ok. 1,3
mld euro.
Fakt, że w Niemczech rządzi wielka koalicja, wyklucza używanie tej sprawy do
walki wyborczej. Jeśli Berlin chce zajmować się przyszłością Europy, powinien
zamknąć jej tragiczną przeszłość, zanim trwający od 60 lat spór przekształci
się w europejską zimną wojnę domową. Czas po temu jest doskonały - nadchodzi
półroczna prezydencja RFN w UE.
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Ojciec Rydzyk w Pacanowie! - felieton prof. Sta...
Panie Profesorze Stanisławie Żak! I patrz Pan, Panie profesorze Stanisławie Żak, jakie ci postfaszyści spod znaku
Rydzyka wietrzą globalne spiski. Oto fragment tekstu zamieszczonego w Naszym
Dzienniku przez Waldemara Maszewskiego z Hamburga (jak z Hamburga, to na pewno
pojechał tam szukać pozostałości idei faszystowskich):
„Rzecznik grupy tzw. wypędzonych z parlamentarnej frakcji CDU, Erwin
Marschewski, w wywiadzie dla dziennika "Die Tageszeitung" wyraził wielkie
zadowolenie z powodu odwołania planowanej na wczoraj konferencji prasowej
Pruskiego Towarzystwa Powierniczego. Miano na nim oficjalnie poinformować o
utworzeniu biura adwokackiego mającego prowadzić sprawy o odzyskanie od Polski
utraconego po wojnie mienia. Marschewski uznał, że utworzenie biura byłoby wodą
na młyn dla "antyniemieckich sił w Polsce".
(...)
Więcej światła na przyczyny odwołania konferencji rzucają wypowiedzi
Marschewskiego. - Działania członków Pruskiego Towarzystwa Powierniczego są
zarówno z prawnego, jak i politycznego punktu widzenia fałszywe, a ich
agresywne wystąpienia mogłyby jedynie napędzić jeszcze więcej zwolenników
kandydatowi na prezydenta Polski, Lechowi Kaczyńskiemu - stwierdził rzecznik
tzw. wypędzonych w Bundestagu.
(...)
Ewentualnego prezydenta z PiS-u boi się również Niemiecko-Polski Instytut w
Darmstadt. - Planowana konferencja przewodniczącego Pruskiego Towarzystwa
Powierniczego, Rudiego Pawelki, na której na pewno mówiono by o żądaniach
zwrotu majątku od Polaków, byłaby doskonałym prezentem dla Lecha Kaczyńskiego -
stwierdził dyrektor "Deutsch Polen Institut" Dieter Bingen, dodając,
że "prawicowy populista Kaczyński już od dawna pokazał się jako przedstawiciel
nacjonalistycznych interesów Polski". - To on w odpowiedzi Pawelce wyliczył
straty Warszawy, jakich doznała w wyniku agresji niemieckiej - stwierdził
Bingen.
Kaczyńskiego zwalczają również niektóre niemieckie media. Dziennik "Die Welt"
zarzucił mu, iż zaledwie "małymi kroczkami" dystansował się od akcji swoich
współpracowników (chodzi o wypowiedź Jacka Kurskiego), co potwierdza wrażenie,
że szukanie wrogów, nawet jeżeli są to sprawy sprzed dwóch pokoleń, jest
jego "ulubionym zajęciem". Już sam tytuł warszawskiej korespondencji "Die
Welt" - "Fałszywe nazistowskie pomówienie przeciwko Tuskowi" (Falscher Nazi-
Vorwurf gegen Tusk) jest jawną, świadczącą o nieukrywanej wrogości do
Kaczyńskiego, manipulacją, ponieważ Jacek Kurski nigdy nie twierdził, że
dziadek Donalda Tuska był nazistą. Tymczasem tytuł niemieckiej gazety sugeruje
to jednoznacznie.
(...)
Zastanawiające, że podobne zarzuty nie padają w Niemczech pod adresem rywala
Lecha Kaczyńskiego do prezydenckiego fotela - Donalda Tuska. Wypowiedzi Erwina
Marschewskiego sugerują, że niemieccy wysiedleńcy wiążą z kandydatem Platformy
Obywatelskiej wielkie nadzieje na przynajmniej częściowe odwrócenie negatywnych
dla Niemiec skutków
II wojny światowej. W tym kontekście zniweczenia planów Pawelki w żadnym
wypadku nie należy postrzegać jako zmiany nastawienia Niemców do antypolskich
roszczeń, lecz jedynie jako zmianę ich taktyki. W ten sposób niemieccy
wysiedleńcy, zakręcając kurek z wodą na młyn dla "antyniemieckich sił w
Polsce", jawnie włączyli się w kampanię prezydencką na rzecz Donalda Tuska”.
Czy nie uważa Pan, Panie Profesorze Stanisławie Żak, że tym zwyrodnialcom
powinno się zakazać wydawania gazet?
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Tablice trzeba zrozumieć - komentarz
Szanowny Panie,
Forum to nie miejsce na pisanie traktatów naukowych. Napisałam o niemieckich Ślązakach, bo to oni dążyli do uchwalenia ustawy o mniejszościach narodowych i grupach etnicznych i przyznania im praw językowych. Przedmiotem dyskusji nie jest zróżnicowanie identyfikacji mieszkańców Górnego Ślaska. Na ten temat pisałam m.in. w książce „Mniejszość niemiecka na Śląsku Opolskim w poszukiwaniu tożsamości” czy artykule „Dlaczego Ślązacy są nieuznawaną mniejszością etniczną/narodową w Polsce, w: K. Frysztacki, M. Korzeniowski (red.), Wokół sposobów życia, kwestii społecznych i wzorów ich rozwiązywania, Wydawnictwo Uniwersytetu Opolskiego, Opole 2005, s.175-189”.
Pisze Pan: „I tak oczywiście "dziwnym trafem" Niemcy z miasta Opola nie zostali tutaj, przy swoich kamienicach, przy swoich dworkach, przy swoich warsztatach i sklepach, a tym samym "dziwnym trafem" zostali Niemcy na wsiach?
Napiszę tylko krótko: były dwa zasadnicze kryteria pozytywnej weryfikacji narodowościowej po II wojnie: posługiwanie się gwarą śląską, którą utożsamiano z językiem polskim (niekiedy wystarczyło powiedzieć „Ojcze nasz” po polsku i brak zaangażowania w organizacjach nazistowskich (sama przynależność do NSDAP czy Hitlerjugend z reguły nie dyskwalifikowała) oraz przy braku znajomości języka polskiego pozywtnym kryterium była działalność w KPD. Ludność zamieszkała w miastach posługiwała się językiem niemieckim i w zdecydowanej większości nie znała języka polskiego i/lub gwary śląskiej. Dlatego niemal w całości została wysiedlona. Natomiast na wsiach mieszkała ludność dwujęzyczna i mogła poddać się weryfikacji, żeby pozostać na ojcowiźnie. Jednak nie znaczy to, że wśród dwujęzycznych mieszkańców Górnego Śląska nie było tych, którzy identyfikowali się trochę lub bardzo z Niemcami, a mimo to chcieli pozostać z różnych względów, które podaję w książce. Na fali odwilży w 1956 r. ci właśnie niemieccy Ślązacy podjęli starania o zarejestrowanie Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Mniejszości Niemieckiej w woj. opolskim. Wcześniej w tzw. akcji paszportyzacji w 1952 r. ok.70 tys.mieszkańców województwa podało narodowość niemiecką w formularzach, za co spotkały ich różne szykany (więcej w książce).
Dla formowania się identyfikacji narodowych (niemieckiej, polskiej, ślaskiej) słowiańskiej ludności Górnego Śląska rozstrzygajace znaczenie miał wiek XIX (Kulturkampf) i następnie skutki I wojny światowej, powstania, plebiscyt, podział Górnego Śląska i w konsekwencji wymiana ludności w ramach tzw. prawa opcji, które obowiązywało do 1924 r.
Etnogeneza (krew) może mieć znaczenie dla identyfikacji narodowej, ale jej nie determinuje – stąd np. literaci niemieccy z Górnego Śląska noszą polskie nazwiska: Nowinski, Niekrawietz, Scholtis, Bienek, a absolwent Gimnazjum polskiego w Bytomiu, działacz Związku Polaków w Niemczech – więzień obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen, potem Moabitu nazywał się Piotr Mehl.
Drugi Pana post mnie nie dotyczy, bo to nie ja pisałam. Nie używam wielu nicków.
Pozdrawiam serdecznie
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Grass, Niemcy i Gdańszczanie
Suplement Doceniam Twoje dość wyważone stanowisko. To oczywista prawda, że „w pewnym
momencie historii niemcy znaleźli się na końcu łańcuszka domina, w którym sami
poruszyli pierwszy klocek” lub inaczej mówiąc „niemcy sami sobie nawarzyli
piwa, które potem musieli wypić”. Niektórzy moi adwersarze starali się jednak
dowieść, że niemcy to też ofiary hitleryzmu i wojny, że jako naród nie ponoszą
w ogóle odpowiedzialności za skutki II wojny światowej, a cała wina leży tylko
po stronie reżimu hitlerowskiego, hitlerowców. To oczywisty fałsz. Każdy, kto
się interesuje historią II wojny światowej, musi przyznać, że całe ówczesne
pokolenie narodu niemieckiego ponosi odpowiedzialność za dojście Hitlera do
władzy, za wybuch II wojny światowej i za wszystkie jej zbrodnicze skutki!
Masowe, autentyczne poparcie, powszechna akceptacja osoby Hitlera, jego
polityki i roztoczonych przez niego wizji niemieckiej hegemonii po wygranej
wojnie są sprawą udowodnioną przez historyków. Poddaję również w wątpliwość
szczerość niemieckich żalów za skutki II wojny światowej. Niemcy (współczesne
Hitlerowi pokolenie) po wojnie odwrócili się od swojego wodza, ale nie dlatego,
iż przejrzeli nagle na oczy, że trawiły ich wyrzuty sumienia, że dostrzegli
ogrom zbrodni własnego narodu itd. Niemcy nie dlatego potępili politykę
Hitlera, że była zbrodnicza, że przyniosła śmierć milionom ludzi i zniszczenie
Europy, lecz przede wszystkim dlatego że nie przyniosła ona zapowiedzianego
zwycięstwa. Hitlera spotkał los przegranego polityka, którego odsądza się od
czci i wiary i któremu przypisuje się wszystkie zawinione i niezawinione
zbrodnie. Ten specyficzny mechanizm w psychice i mentalności niemieckiej
(psychice i mentalności obarczonej klęską) sprawił, że Niemcy mieli do niego
pretensję, żal nie za to, że on prowadził taką a nie inną politykę, ale za to,
że przegrał, że nie ziścił ich marzeń o 1000-letniej Rzeszy, że ich zawiódł
jako wódz. Następna sprawa to „ofiary” wojny po stronie niemców. Trzeba
przypomnieć fakt, że Hitler jako pierwszy proklamował wojnę totalną. To armia i
administracja niemiecka, SS i Gestapo na podbitych terytoriach stosowały
brutalny, bezduszny terror wobec ludności cywilnej, a pod koniec wojny
wycofujące się na zachód wojska niemieckie stosował często taktykę spalonej
ziemi. Czy w związku z tym ówcześni niemcy mogli mieć jakiekolwiek moralne
prawo żądać czy nawet spodziewać się od zwycięskich żołnierzy radzieckich
jakichś specjalnych względów, kurtuazji, wyrozumiałości itd. Czy radzieccy
żołnierze na zdobytych terenach, gdzie mieszkali niemcy, powinni byli
przyglądać się spokojnie jak jakaś niemiecka gospodyni z uśmiechem na ustach,
podśpiewując sobie pod nosem, pieli grządki w swoim przydomowym ogródku, gdy
jej ojciec, mąż, syn, brat wcześniej palili rosyjskie miasta i wsie, gwałcili i
mordowali kobiety i dzieci. Jest czymś niesmacznym roztkliwianie się
nad „niemieckimi krzywdami” właśnie przez Polaków, tj. przez przedstawicieli
narodu, który doświadczył od niemców tylu nieprawości, bestialstwa,
barbarzyństwa, nieludzkiego traktowania, nienawiści, pogardy... Boleje nad tym,
że młode pokolenie Polaków nie zna historii, że zapomina...
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Uczciwe rozliczenie z Niemcami, to warunek
Uczciwe rozliczenie z Niemcami, to warunek dobrych stosunków na przyszłość. W związku z tym mam małą propozycję
uczciwego rozliczenia. Nie wiele spodziewam sie,
nie nalezy naliczać procentów itd.
Poniżej projekt umowy pomiędzy RP i BRD:
==================================================
RP i BRD ustaliły co następuje:
W trosce o przyszłość, w celu osiągnięcia prawdziwego pogodzenia się
naszych Narodów zobowiązujemy się do ostatecznego i całkowitego
rozliczenia skutków drugiej wojny światowej, na nastepujących zasadach.
Art.1
Uznajemy zycie ludzkie za wartość bezcenną, jednak nie mogąc
inaczej naprawić krzywd, Strony ustaliły, że rodzinom ofiar
przypadnie suma typowa w procesach o odszkodowanie, czyli:
1 000 000 $USA (słownie 1 milion dolarów amerykańskich).
za każdą ofiarę prześladowań.
BRD zobowiązuje się wyplacić odszkodowanie w/w wysokości za
6 000 000 obywateli polskich ( w Polaków pochodzenia żydowskiego)
rodzinom i spadkobiercom ofiar, co daje łączną kwotę:
6 000 000 000 000 $USA
RP zobowiązuje się wypłacić odszkodowania rodzinom ofiar
prześladowań ze strony Polaków.
Art.2
Strony dokonająca ustaleń szkód materialnych wyrządzonych przez
Niemców w latach 1939-1945 w Polsce i przez Polaków w Niemczech.
Oczywiście strony wezmą pod uwagę, że działania wojenne prowadzone
przez PSZ i LWP byly wynikiem agresji niemieckiej i z szkód z tych
przyczyn strona polska nie musi rekompensować.
Po ustaleniu wysokości Strony wypłacą należne odszkodowanie rodzinom i
spadkobiercom.
RP zgadza się na uwzględnienie w rozliczeniu,
wartości dóbr materialnych pozostawionych na
tzw. Ziemiach Zachodnich obecnej RP.
Art.3
Strony dokonają ustaleń szkód wyrządzonych dobrom kultury przez
Niemców w latach 1939-1945 w Polsce i przez Polaków w Niemczech.
Oczywiście strony wezmą pod uwagę, że działania wojenne prowadzone
przez PSZ i LWP byly wynikiem agresji niemieckiej i z szkód z tych
przyczyn strona Polska nie musi rekompensować.
Z uwagi na nieoszacowalną wartość dóbr kultury, BRD zobowiązuje się
do rekompensaty w naturze, ze swoich zbiorów.
Art. 4
Strony zgadzają się, że wymierzenie sprawiedliwości zbrodniarzom jest
konieczne. Biorąc pod uwagę, że z różnych względów system
sądowy BRD nie byl w stanie prawidłowo ukarać zbrodniarzy wojennych,
co prowadzilo do przysłowiowego wyroku "10 minut więzienia za zabicie
czlowieka" BRD zobowiązuje się do powtórnego przeprowadzenia procesów
i wymierzanie kar adekwatnych do popelnionej winy. Procesy te obejmą
cały aparat prowadzący ludobójczą politykę III Rzeszy, czyli ok.
700 000 osób.
RP zobowiązuje się ze swej strony do ukarania
swoihc obywateli winnych nieuzasadnionych cierpień Niemców w
czasie wysiedleń.
Strony zgadzają, się że właściwą karą za ludobójstwo jest kara śmierci.
W imieniu RP
W imieniu BRD
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: oddać Żydom co żydowskie jest
Dla podlej perly historii troche Poczdamska konferencja 17 VII-2 VIII 1945, konferencja berlińska, konferencja z
udziałem przywódców mocarstw sojuszniczych w II wojnie światowej, tzw. Wielkiej
Trójki, w składzie: USA - H. Truman, Wielka Brytania - W.L.S. Churchill (od 28
lipca C. Attlee), ZSRR - J.W. Stalin.
Celem konferencji było ustalenie trybu likwidacji skutków II wojny światowej,
losów Niemiec, opracowanie traktatów pokojowych i zasad organizacji powojennego
świata. Konferencja poczdamska uzgodniła podział Berlina na 4 sektory
okupacyjne: amerykański, brytyjski, francuski, radziecki. Określono cele
okupacji Niemiec nazywając je skrótowo mianem "czterech d": demilitaryzacji,
denazyfikacji, demokratyzacji, dekartelizacji.
Konferencja poczdamska ustaliła ukaranie zbrodniarzy hitlerowskich, przyjęła
radziecki program w kwestiach wschodnich granic Niemiec.
Po konsultacji z delegacją polską w składzie: B. Bierut, S. Grabski, S.
Mikołajczyk, E. Osóbka-Morawski, M. Rola-Żymierski, W. Rzymowski, wytyczono
zachodnią granicę Polski na Odrze i Nysie Łużyckiej. Obok Szczecina Polsce
przyznano Gdańsk i południowo-zachodnią część Prus Wschodnich, pozostałą część
z Królewcem przyznano ZSRR. Podjęto decyzje w sprawie wysiedlenia Niemców z
Polski, Czechosłowacji i Węgier.
)))))Widzisz durniu, Polska nie miala nic do powiedzenia, wiec moze niech
decydenci zwracaja.Dlaczego nikt sie do nich nie czepia?
Nic sobie Polska nie wziela.
Jak widzisz, uzywane sa stwierdzenia, "wytyczono granice" podjeto decyzje o
wysiedleniu Niemcow"a tam na gorze masz wyraznie napisane kto podejmowal te
decyzje, nie ma tam wymienionej Polski ani jej przedstawiciela.
Sojusznicy zwycięskiej koalicji antyhitlerowskiej uzgodnili sprawę reparacji i
odszkodowań wojennych, które miały zostać wyegzekwowane od Niemiec. Na wniosek
Stalina Polskę wyłączono z bezpośredniego udziału w spłatach. W późniejszym
czasie ZSRR miał przyznać Polsce 15% swojej części odszkodowań.
)))))Najbardziej zniszczony kraj zostal wylaczony z bezposredniego udzialu w
reparacjach.
Jakzes taki starowny moze o to sie durniu upomniesz.
Moze i twoja zydowska pieknosc przeczyta , moze zobaczy ile stracila Polska na
tej wojnie.Nie mowiac juz ile po wojnie stracila na dzialalnosci jej niektorych
rodakow, ze wymienie tu chocby pana Minca Hilarego, co to Rosjanom sprzedawal
wegiel 10 razy taniej od cen swiatowych.
Postanowienia konferencji poczdamskiej stały się podstawą powojennego układu
sił na kontynencie i podziału Europy na dwa rywalizujące ze sobą bloki. Osobna
deklaracja, wydana 25 lipca przez delegacje USA, Chin i Wielkiej Brytanii,
wzywała Japonię do bezwzględnej kapitulacji i ustalała zasady jej
demokratyzacji i demilitaryzacji.
Powiązania
Osmieszaj sie dalej durniu , widac nudno wam to znow prowokujecie.
Faks w gminie dziala?Na kogo donosik teraz?
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: ________co Cwiakalski zagłusza
__________________ widocznie macie cos do ukrycia? Dobre! To PiS ma coś do ukrucia...
To PiS oszukiwał, mataczył, manipulował i okradał...
To PiS wyprzedawał za bezcen...
To PiS reformował tak aby po 18 latach prywatyzacji i to nawet
takich firm;
- w których nic się nie produkuje, nie eksportuje i nie importuje,
nie kupuje licencji, nie wdraża techologii
- tylko zbiera szmal w postaci składki od przymuszonych prawem do
wpłat czyli PZU
- zamiast zbierać smietankę wyszło pełne fiasko, klapa,
plajta i żenująca KOMPROMITACJA obłednej "kuracji gospodarczej":
- oprócz oddania firmy
(kupionej za jej pieniądze) dopłaca się SUPER-karę, prawie 30 mrd
już nie wiem czy € czy zł - czyli sume która uzdrowiłaby szpitale
albo rozwiązała problemy obwodnic w wielkich miastach.
prawdziwym „strachu”, czyli kto się kogo bał po wojnie:
To tak samo ja z tezą Grossa:
„Trzeba jasno przypomnieć, kto się kogo bał w 1945 r. na terenie
Polski. Tytuł pasuje do opisu ówczesnej sytuacji, ale trzeba jej
postrzeganie zwyczajnie odwrócić. Zdecydowanie bardziej Polacy bali
się Żydów, którzy przyszli do Polski wraz z władzą sowiecką i
zaprowadzali u nas nowe porządki. Skutki tego odczuwamy do dzisiaj.
Trzeba powiedzieć, że w ciągu ostatnich 20 lat Żydzi włożyli bardzo
dużo wysiłku w to, by zatrzeć postrzeganie ich jako rzeczników i
piewców komunizmu”.
O żądaniach finansowych Żydów:
(6) „Nie jest żadną tajemnicą, że u podstaw obarczania Polaków winą
za skutki II wojny światowej i zagłady Żydów leżą żądania finansowe.
Wszystkie polskie rządy, które zmieniają się z regularnością niemal
do kilkunastu miesięcy, na początku zwykle próbują obłaskawić Żydów.
Czasami robią to w sposób, który wystawia na szwank polską rację
stanu. Każdy premier chce mieć spokój z tej strony. Ale gdy
powstanie w Polsce rząd, który będzie odstawał od modelu
funkcjonującego do tej pory, roszczenia żydowskie pojawią się
zapewne ze zdwojoną siłą. Znajdą one wsparcie w Europie Zachodniej,
a przede wszystkim w USA. Ta sprawa jest właściwym i najbardziej
wiarygodnym probierzem stosunków polsko-amerykańskich. Pamiętam
spotkanie w 1998 r. z wpływowymi Żydami w Kanadzie. Kiedy
artykułowano te roszczenia, zwróciłem uwagę, że przecież terytorium
przedwojennej Polski znajduje się obecnie w granicach kilku państw -
Litwy, Białorusi i Ukrainy. Ewentualne roszczenia powinny być
dyskutowane także z ich władzami. Odpowiedź była krótka: "Od nich
nie da się nic wyciągnąć". Powstaje pytanie, na jakiej zasadzie i
dlaczego od nas ma się dać coś wyciągnąć”.
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: - Redaktor M. i jego Deutscheszentrum w Breslau -
"CENTRUM PRZECIW SPRAWIEDLIWOSCI DZIEJOWEJ" Szanowni Państwo,
poniżej podaję dwa ciekawe głosy argumentujące niezwakle rozsądnie przeciw projektowi utworzenia "Centrum
przeciw wypędzeniom".
Podaję za "Rzeczpospolitą".
Pierwszy głos - to Basil Kerski, redaktor berlińskiego miesięcznika "Dialog" :
" /.../:. Jednak obawiam się, iż
utworzenie centrum przeciwko wypędzeniom, skupiającego się
wyłącznie na tym aspekcie skutków II wojny światowej - mimo dobrej
woli i ducha pojednania - może kryć w sobie niebezpieczeństwo
nieporozumień oraz relatywizacji wydarzeń historycznych.
Pani Steinbach zapomina, iż to III Rzesza rozpoczęła czystki etniczne,
zagładę Żydów oraz wypędzenie Słowian z Europy Środkowej już w
1939 roku. Rasistowska polityka ekspansji przyniosła Niemcom efekt
bumerangu; zniszczyła niemieckie dziedzictwo kulturalne w Europie
Środkowej i Wschodniej, a w cieniu tej "zemsty" na Niemcach władze
komunistyczne dokonały innych czystek etnicznych, którymi ofiarami
byli także Polacy czy Ukraińcy. Tej logiki II wojny światowej nie
dostrzegam/.../ "
Głos drugi należy do Pana :
" /.../ Piotr Semka (publicysta, dziennikarz TV Puls), 28 marca 2002 r.,
"Za wcześnie na Wrocław"
Można by od Meckela oczekiwać wrażliwości na polskie uczulenie w
kwestii suwerenności naszych ziem zachodnich. Rozumiem, że
propozycja Wrocławia jako siedziby była raczej polemiką z wizją
centrum w Berlinie, jaką głosi liderka ziomkostw Erika Steinbach (...).
Jeśli centrum we Wrocławiu miałoby być pomnikiem protestu wobec
wypędzeń, traktowanych jako plaga dwudziestego wieku, protestem i
ostrzeżeniem przed stosowaniem zbiorowej odpowiedzialności wobec
narodów, to takie przesłanie zawiera dwuznaczną treść. W tej logice
wypędzeni z Breslau, Danzig i Stettina zostaną siłą rzeczy moralnie
zrównani z wysiedlonymi z Wileńszczyzny czy Polesia, a w szerszym,
uniwersalnym wymiarze z ofiarami serbskich czystek etnicznych w
Bośni czy na przykład uciekinierami z plemion Hutu czy Tutsi w
Rwandzie. Na takie równanie Polacy nie mogą reagować obojętnie./.../ "
Siła argumentacji zawarta w cytowanych powyżej głosach zamyka właściwie dyskusję i zbądnym czyni
zastanawianie się nad interesem polskim, czy też interesem szeroko rozumianej społeczności międzynarodowej
w próbie realizacji tej zdecydowanie niezgodnej zarówno z naszym polskim interesem narodowym, jakm i z
interesem moralności stosunków miądzynarodowych koncepcji.
Podobnie jak i Pan Galba uważam, iż powinniśmy się przedsięwzięciu przeciwstawić.
Ani w Berlinie, ani we Wrocławiu projekt, w założeniu podważający wyrok będący wyrazem sprawiedliwości
dziejowej wymierzonej narodowi niemieckiemu za los, który swą złą wolą, zaniedbaniem, czy niefrasobliwością,
poprzez zgodę i poparcie na dojście faszystów do władzy, zgotował reszcie Europy - nie powinien doczekać się
realizacji.
Zaangażowanie w tę sprawę Pana A.Michnika potwierdza jedynie - któryś już raz - (1) jego złą wolę, albo
(2) totalną ślepotę polityczną, której uległ, nie dostrzegając zagrożeń, które jego działalność ze sobą niesie.
Pozdrawiam :
Euromir
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: prawda o Oswiecimiu?
Dużo nieprawdy Większość danych podawanych w tym wątku jako fakty to zwykłe zmyślenia.
Dokładnych liczb odtworzyć się nie da, ale wystarczy sięgnąć do źródeł
historycznych. Oto dane z podręcznika Roszkowskiego i Radziwiłł (dla
szukających wszędzie Żydów - Radziwiłł to na pewno żydowskie nazwisko), według
pracy Piesowicza "Demograficzne skutki II wojny światowej".
W 1939 roku (w starych granicach) było w Polsce 35 mln osób, w tym 24,3 mln
Polaków. Na obszarze bez ziem wschodnich Polaków było 20,1 mln. Straty wojenne
wśród Polaków są szacowane na 3,1 mln, wychodźctwo wojenne na 0,6 mln, ludność
pozostała poza granicami RP z powodu zmian granic i deportacji na 5,8 mln.
Ludność "przedwojenna" w granicach z 39 bez ziem wschodnich w maju 45 na 16,7
mln, do tego dochodzi 1,1 mln Polaków zastanych na Ziemiach Zachodnich i
Północnych, razem po wojnie 17,8 mln Polaków. Uważny czytelnik łatwo
stwierdzi, że te dane muszą zawierać błędy, bo Polaków zostało "za dużo".
Obecnie "rewizjonistycznie" nastawieni Polacy szacują straty polskie na 2 mln
ludzi.
W tym samym opracowaniu straty wojenne żydowskie są szacowane na 2,8 mln ludzi
(chodzi oczywiście o Żydów obywateli polskich). Martin Gilbert w
książce "Atlas of the Holocaust" podaje takie szacunki (niektóry z nich są
niezwykle dokładne, inne mniej):
Albania: 200
Germany: 160,000
Belgium: 28,518
Bessarabie: 200,000
Bucovine: 124,632
Crete: 260
Denmark: 77
Estonia: 1,000
Finland: 11
France: 83,000
Greece: 65,000
Holland: 106,000
Hungary: 200,000
Italy: 8,000
Kos: 120
Lettonia: 80,000
Libya: 562
Lituania: 135,000
Luxemburg: 700
Macedonia: 7,122
Memel: 8,000
Norway: 728
Poland: 3,000,000
Rhodes: 1,700
Roumania: 40,000
Rhutenia: 60,000
Czechoslovakia: 217,000
Thrace: 4,221
Transylvania: 105,000
Soviet Union 1,000,000
Yougoslavia: 60,000
TOTAL: 5,693,851
Jak widać rozbieżność w szacunku liczby polskich Żydów nie przekracza 7
procent. Wielkie odkrycie wybitnego polskiego historyka i arystokraty księcia
Luki polega na redukcji tej liczby o kilka milionów. Książe Luka przejął się
bowiem radzieckim kłamstwem, które powtarzane było później przez licznych
historyków żydowskich. Zapomina o tym, że przed długi czas (przynajmniej w
latach 60) w Oświęcimiu były prawie wyłącznie polskie ofiary, w liczbie 6
milionów, co przypomniał Janek. Redukcja z 6 milionów do 100 tysięcy też w
niczym innych rachunków nie zmieniła...
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: "Polska podczas II wojny światowej" /Berlin
Niemiecka prasa o polskiej wystawie w Berlinie
"Fr ankfurter Rundschau", Karl-Heinz Baum, "Tragedia i pogodzenie". Na bulwarze
Unter den Linden, w witrynach okiennych pustego budynku ambasady polskiej,
zaprezentowano wystawę zdjęć pod tytułem: "Od tragedii do pojednan ia". Wg
polskiego ambasadora w Niemczech, inicjatorzy tej wystawy chcą pr zedstawić, w
trzech częściach swojej prezentacji, stosunki niemiecko- polskie. Pierwsza
obecnie prezentowana część wystawy obrazuje lata II wojny światowej (1939-
1945). Druga część będzie dotyczyć lat o d 1945 do zjednoczenia Niemiec i
odzyskania przez Polskę suwerenności. Trzecia część będzie opisywać wzajemne
stosunki obu państw od 1 990 roku do chwili obecnej. Prezentacja zdjęć i ich
opisów powinna pr zybliżyć, pomóc zrozumieć historię stosunków niemiecko-
polskich . Wystawę przygotował warszawski historyk Eugeniusz Król. Pierwsza cz
ęść wystawy nosi tytuł "Atak" - napaść niemiecka, następstwo wkroczenia
stalinowskiej Armii Czerwonej na wschodnie rubieże przedwojenn ej Polski, w
walkach obronnych z armią niemiecką zginęło 66.000 Pol aków, a w walkach z
Armią Czerwoną zginęło 12.000 Polaków; oko ło 650.000 żołnierzy polskich
dostało się do niemieckiej i sowiec kiej niewoli. Kolejny rozdział pierwszej
części wystawy nosi tytuł: "Okupacja" ( okupacja niemiecka na zachodzie i
sowiecka na wschodzie przed wojennej Polski), następny dotyczy "Eksterminacji"
( Zagłada polskiej i nteligencji i żołnierzy polskich, w tym rozstrzelanie
polskich oficer ów w Katyniu, Charkowie i Miednoje ). Kolejny rozdział
pierwszej czę ści prezentacji poświęcony jest "Walce" (walka i zwycięstwo żoł
nierzy polskich, wchodzących w skład frontu białoruskiego, który zd obył
Berlin). Ostatnim nosi tytuł: "Bilans - gorzkie zwycięstwo" (zmi ana położenia
geograficznego Polski; dwie piąte wygnanych obywateli p olskich zostało
zagranicą). W rozdziale "Eksterminacja" jest wzmianka o prezydencie Niemiec
Köhlerze, którego rodzina została osiedlona w re gionie Zamościa, w ramach
programu wysiedlania polskich chłopów z teg o regionu. Tam właśnie urodził się
obecny prezydent Niemiec. Druga część wystawy zaprezentowana zostanie w
sierpniu , a dotyczyć będ zie przesiedlenia obywateli polskich z
obszarów "zajętych przez Rosję " oraz Niemców "z obszarów za Odrą i Nysą"
"Der Tagesspiegel": "Od napaści do gorzkiego zwycięstwa". "Czasem potrzebny
jest czas i dys tans aby się czymś zająć, a czasem jest wiele analiz równocześn
ie, dla czego teraz jest odpowiedni czas na podjęcie tego tematu między sobą.
Sześćdziesiąt lat temu każdy Polak był szczęśliwy z powodu zakończenia działań
wojennych, jednakże przeżyty ból poz ostał, podsycany poczuciem powojennej
niepewności (...)"- powiedział polski ambasador w Berlinie, komentując otwarcie
wystawy zdjęć zwią zanej historią niemiecko-polskich stosunków ubiegłego wieku.
Od pią tku, za witrynami okiennymi budynku ambasady polskiej w Berlinie,
prezentow anych jest siedem plansz ze zdjęciami obrazującymi niemieckich i
radzie ckich żołnierzy, zabitych Polaków i zbombardowane miasta.
Kolejna tablica ukazuje skutki paktu Ribbentrop-Mołotow.
"Handelsblatt" z 09 .05.2005, "Przez Niemców napadnięci, przez Rosjan wodzeni
na pasku"
O ile pojednanie polsko-niemieckie posuwa się do przodu, to sceptycyzm W
arszawy wobec Moskwy jest mocno zakorzeniony. 60-ta rocznica zakończenia wojny
tkwi głęboko w świadomości Polaków jako okoliczność do rozliczenia stosunków
zarówno z Niemcami jak i Rosjanami. Odniósł s ię do tego w specjalnej uchwale
polski parlament, który podkreślił, że narodowy socjalizm i stalinizm były
systemami totalitarnymi, któr e w znaczący sposób wpłynęły na losy Polski.
Minister spraw zagra nicznych Adam Rotfeld zaznaczył, że "1945 rok był z jednej
strony wyz woleniem od ludobójstwa, ale z drugiej strony oznaczał cierpką
reflek sję, że kształt przyszłej Polski nie odpowiadał naszym ideałom" .
Sprzeczności, jakie pojawiły się w ostatnich miesiącach w stosunk ach polsko-
niemieckich (różna ocena skutków II. wojny światowej, ko ntrowersje wokół
pracowników polskich w Niemczech) nie budzą jednak wątpliwości co do tego, że
zasadniczo stosunki te rozwijają się prawidłowo. Nie można tego jednak
powiedzieć o stosunkach polsko-rosy jskich. Polaków razi wielkomocarstwowa
polityka Putina. Ze zgrozą przyj ęto w Polsce oświadczenie Putina, że upadek
Związku Radzieckiego by ł największą katastrofą w historii jego kraju w XX
stuleciu. Do obs zarów problematycznych we wzajemnych stosunkach należy też
brak jedno znacznego wyjaśnienia zbrodni rosyjskich, w tym mordu na polskich
oficera ch w Katyniu wiosną 1949 roku.
MSZ
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Günter Grass tłumaczy się przed rodakami
Zreszta caly
> czas "urzeduje" niejaki Stoiber i wielu jemu podobnych oraz roznego
> rodzaju "zwiazki" i ziomkostwa, a Steinbach (na ktorej cele rzad niemiecki
daje
>
> miliony euro) ma wsrod elity nienieckiej solidne poparcie, ktore kamufluje
sie
> na sile. Jakos nie napelnia mnie to optymizmem.
>
?????????
bardzo mistyfikujesz, moj drogi. poczytaj o ziomkach wg slownika
rzeczpospolitej:
Słownik polityczny
Związek Wypędzonych
Ostatnia debata o Centrum przeciw Wypędzeniu sprawiła, że tak w Polsce jak i w
Niemczech coraz więcej mówi się o organizacjach wypędzonych.
Związek Wypędzonych (BdV) jest organizacją społeczną liczącą, według własnych
danych, ok. 2 mln członków zgrupowanych w 21 ziomkostwach w całych Niemczech.
Ziomkostwa mają swe organizacje regionalne. Ideologia związku jest ściśle
związana z pojęciem "wypędzenie". W Niemczech nie używa się w zasadzie
określenia przesiedleńcy. Termin "wypędzony" został po raz pierwszy
zdefiniowany w ustawie z 1953 r. Jest powszechnie stosowany i w przeciwieństwie
do języka polskiego nie ma zabarwienia emocjonalnego. Związek Wypędzonych
powstał formalnie w 1957 r. z połączenia dwóch organizacji wypędzonych,
działających od 1949 r.
Ideologiczne ramy działania związku wyznacza treść Karty Wypędzonych ze Stron
Ojczystych podpisana przez trzydzieści osób w Stuttgarcie w 1950 r. Wypędzeni
zrzekli się w niej "zemsty i odwetu " i zażądali, aby "prawo do stron
ojczystych " (Heimat) zostało uznane za jedno z praw fundamentalnych "danych
ludzkości przez Boga". W konsekwencji wypędzeni domagali się odszkodowań za swe
mienie znajdujące się poza granicami Niemiec.
Przedstawiciele BdV nie zrezygnowali do dzisiaj z żądań "symbolicznych
odszkodowań". Tak jest w wypadku Polski. W stosunku do Czech pojawiają się
koncepcje stworzenia fundacji, której miałaby zostać przekazana część byłych
niemieckich nieruchomości.
W karcie nie wspomina się ani słowem o drugiej wojnie światowej, a więc o
przyczynach wypędzenia. Zresztą termin ten obejmuje nie tylko osoby przymusowo
przesiedlone, ale i wiele innych kategorii, np. Niemców przesiedlanych na
tereny Rzeszy jeszcze w czasie wojny czy ewakuowanych przez władze z obszarów
zajmowanych przez Armię Czerwoną, a nawet Niemców, którzy emigrowali do Niemiec
do 1992 r., czyli momentu nowelizacji ustawy z 1953 r.
W ujęciu BdV status wypędzonego jest dziedziczny. W NRD przesiedleńcy nie mieli
żadnego specjalnego statusu prawnego. Pierwsza społeczna organizacja
wypędzonych powstała tam dopiero po zjednoczeniu i przyłączyła się następnie do
BdV. Związek sprzeciwiał się uznaniu granicy na Odrze i Nysie i nawiązywaniu
kontaktów z Polską do czasu, gdy Polska zgodzi się na ustępstwa graniczne oraz
zagwarantuje prawa mniejszości niemieckiej.
Niektórzy członkowie BdV, w tym obecna przewodnicząca Erika Steinbach,
głosowali w 1991 r. w Bundestagu przeciwko ratyfikacji polsko-niemieckiego
traktatu potwierdzającego istniejącą granicę.
Piotr Jendroszczyk z Berlina
o teraz moj komentarz do tego.
1. czy pani steinbach w momencie glosowania nie miala miec prawa wlasnego
zdania na temat granicy na odrze i nysie?
2. czy pani steinbach po oficjalnym ustawowym uznaniu trwalosci granicy polsko-
niemieckiej wystapila przeciwko tym postanowieniom?
3. czy roszczenia cywilne bylych wypedzonych nie zgodne sa z prawem europejskim?
4. czy te roszczenia sa popierane przez polityke rzadu federalnego?
5. czy wypedzeni z pomorza, prus i slaska niemcy maja obowiazek dziekowania
polsce za ich los?
6. czy czlowiek, ktory utracil swoja ojcowizne (heimat)i caly dobytek nie ma
prawa na uznanie jego osobistych krzywd
7. czy akt wypedzenia z europy srodkowo-wschodniej ok. 15 milionow niemcow -
najwieksza czystka etniczna w dziejach ludzkosci - nie zasluguje na
upamietnienie w formie stalej ekspozycji miedzynarodowej o wszelkich aktach
pogromow i wypedzania na calym swiecie?
8. czy polacy maja prawo przywlaszczania sobie dzwonu z "gustloffa"?
9. czy rozmawial pan kiedys z jakims lwowiakiem czy polskim litwinem o
kompleksie utraty ojczyzny?
10. czy jest tak trudno zrozumiec, ze prawo do ojczyzny jest rzeczywiscie
najstarszym i najwazniejszym prawem czlowieka? ( nie bez powodu wypedzenie
adama i ewy z raju bylo najwyzsza forma kary)
11. czy krzywdy i cierpienia wypedzonych zasluguja na zapomnienie lub
manipulacje?
pani steibach nie jest potworem. ona chce tylko dobrze sluzyc swojej klienteli.
i poki czas pragnie spelnic ostatnia wole wielu starcom, ktorzy do dzis nie
doczekali sie uznania ich krzywd i cierpien. w trakcie akcji przesiedlenczych
zginelo z wyczerpania, gwaltow, chorob i egzekucji ok 2 miliony ludzi.
jesli to maja byc skutki II wojny swiatowej, to wojna ta trwala znacznie dluzej
niz maj 1945 i po stronie ofiar nie stala zbrodnicza armia hitlerowskich
niemiec...
pragne tylko jednego: niech pan na moment zmieni perspektywe!
z tego miejsca pozdrawiam pania steinbach i dziekuje jej za pelna poswiecenia
prace na rzecz tych sentymentalnych, czesto niepoprawnych, jakze samotnych i
podstarzalych starych naszych polskich niemcach! :)
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Giertych na kongresie LPR: "Nie" dla Traktatu UE
B-R-A-W-O Giertych brawo LPR, pelne poparcie!!!!!! GazWyb podaje:
> Liga będzie domagać się referendum ws. traktatu i nie zgodzi się na
> wprowadzenie w Polsce euro - zapowiedział Roman Giertych na sobotnim
> kongresie LPR w Warszawie.
Absolutne POPARCIE, brawo panie Giertych, totalnie NIE dla Euro w Polsce.
Rezygnacja z polskiej waluty rownalaby sie rezygnacji z polskiej suwerennosci!
> - Nie chcemy drugiego Księstwa Warszawskiego - mówił szef LPR.
Ja to nazywalem Priwislanskim Krajem ale Księstwo Warszawskie to tez niezle
okreslenie.
> Politycy Ligii zapowiedzieli powstanie Ruchu Edukacji i Rodziny, postawi
> sobie za cel obronę polskiego interesu narodowego.
> - Zadaniem Ruchu jest skupienie tych, którzy chcą razem z nami walczyć
> przeciwko ratyfikacji Traktatu Reformującego. Ten ruch, jako stowarzyszenie,
> będzie prowadził różnego rodzaju akcje informujące i będzie skupiał ludzi w
> walce o zachowanie suwerenności Polski - mówił podczas kongresu Giertych.
> Ruch skupi LPR, UPR i PSL-Piast, zajmie się m.in. referendum
To jest swietny pomysl. Potrzebna jest EDUKACJA spoleczenstwa bo jak na razie
to jest masowo indoktrynowane przez media liberalno-lewicowe a niestety PiS nie
probuje edukowac spoleczenstwa i mobilizowac do odrzucenia traktatu. Niestety
odnosze wrazenie, ze PiS jedynie stara sie PRZESUNAC rezygnacje z suwerennosci
na nieco pozniejsza date.
Natomiast na rezygnacje z suwerennosci nie moze byc NIGDY zgody, ani w 2017,
ani w 2017 + 2 miesiace do 2-ch lat, ani w 2217, i ani nawet w 3017 roku. Po
prostu PRZENIGDY!
> - Liga Polskich Rodzin zrobi wszystko, aby Polska nie ratyfikowała unijnego
> Traktatu Reformującego - zapowiedział na kongresie Giertych.
> Jak podkreślił, LPR będzie domagała się w tej sprawie referendum
> ogólnokrajowego. - Niech naród zdecyduje, ale zróbmy uczciwą kampanię, w
> której obywatele dowiedzą się o wszystkich konsekwencjach - powiedział
> Giertych.
Uczciwa kampania informujaca spoleczenstwo o plusach i minusach ratyfikacji i
nieratyfikacji to przeznaczenie przez rzad TAKICH SAMYCH SRODKOW FINANSOWYCH na
przedsawienie argumentow na TAK i DOKLADNIE TAKICH SAMYCH SRODKOW FINANSOWYCH
na przedsawienie argumentow na NIE.
Nie moze byc tak zeby rzad czy sama UNIA wydal setki milionow na kampanie
reklamowa dla POPARCIA RATYFIKACJI i tyle.... A LPR bedzie z wlasnych funduszy
finansowac kampanie na NIE. To byloby jedno wielkie OSZUSTWO i na to nie wolno
sie zgodzic. LPR juz teraz powinien zaczac domagac sie od rzadu aby przeznaczyl
JEDNAKOWE srodki finansowe na reklame dla TAK i na reklame dla NIE w sprawie
ratyfikacji Traktatu Reformujacego.
Rowniez LPR powinna zglosic ustawe sejmowa ZABRANIAJACA roznym organizacjom
uzytecznosci publicznej (czyli finansowanym przez Unie unijnym KONIOM
TROJANSKIM) prowadzenia kampanii "informacyjnych" a w reczywistosci
PROPAGANDOWYCH dla poparcia ratyfikacji.... Kampania informacyjna powinna byc
oplacona z budzetu panstwa i w obiektywny sposob powinna przestawiac argumenty
na TAK i na NIE.
> - Traktat Reformujący oznacza stworzenie jednego superpaństwa europejskiego -
> mówił Giertych. - UE będzie prowadziła politykę zagraniczną, będzie
> podpisywała umowy międzynarodowe. Miejmy świadomość, co nam się proponuje -
> apelował.
> W jego przekonaniu przyjęcie Traktatu Reformującego oznacza nadrzędność prawa
> europejskiego nad polskim, nadrzędność sądów europejskich nad sądami polskimi.
Nie mozna pozwolic zeby lewacko-liberalne sady unijne mogly podwazac wyroki
polskich sadow!
Tylko ZDRAJCY zgodziliby sie na to by polskie sądy byly podrzedne w stosunku do
sądow unijnych!
> - Co to będzie oznaczało dla polskich obywateli na Ziemiach Odzyskanych? Co
> będzie, jeśli o kwestii własności będą decydować sądy unijne, a sądy unijne
> oznacza głównie sądy niemieckie - pytał wicepremier.
Bedzie oznaczalo, ze obywatele polscy beda stopniowo wypedzani z wlasnych
mieszkan, domow i gospodarstw na Ziemiach Odzyskanych bo sady unijane beda je
przyznawac ich "prawowitym" / "pierwotnym" wlascicielom lub ich spadkobiercom.
> Podkreślił także, że Polska nie może się zgodzić, aby Ziemie Odzyskane były
> jeszcze przedmiotem jakichś targów międzynarodowych. - Ta sprawa została
> zamknięta i nie ma do niej powrotu. A kto próbuje podważać ustalenia w
> sprawach Ziem Odzyskanych, podważa wyniki II wojny światowej - dodał.
Nie tylko podwaza "WYNIKI II wojny światowej", podwaza tez PRZYCZYNY i
wynikajace z nich SKUTKI II wojny światowej.
Na to nigdy nie mozemy sie zgodzic, PRZENIDGY! Ani za 10, ani za 100, ani za
1000 lat!
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Niemiecka prasa: Polska kwestionuje traktat gra...
Powiernictwo Pruskie zniszczyło kompromis Choć polityka zagraniczna jest w Polsce przedmiotem silnego konfliktu, to w
jednej z najbardziej drażliwych kwestii, czyli sprawie roszczeń środowiska tzw.
wypędzonych, zwłaszcza Powiernictwa Pruskiego, panuje niemal zgoda narodowa.
Zarówno premier, jak i czołowi politycy opozycyjni zajmują identyczne
stanowisko - roszczenia majątkowe wysiedlonych to wewnętrzna sprawa RFN, którą
powinien uregulować niemiecki rząd.
Anatomia łatwowierności
Początek lat 90. XX w. przyniósł historyczny przełom w stosunkach polsko-
niemieckich. Podpisano dwa kluczowe traktaty - o potwierdzeniu granicy (1990)
oraz o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy (1991), a Polacy przy pełnym
poparciu Niemiec zgłosili akces do dwóch najważniejszych politycznych
instytucji międzynarodowych: UE i NATO. Nie zdołano natomiast porozumieć się w
sprawie ostatecznego zamknięcia niemieckich roszczeń wynikających z II wojny
światowej.
Elity polityczne obu krajów zawarły w tej kwestii specyficzne gentlemen's
agreement. RFN zamiast zrzec się wszelkich pretensji dotyczących majątku
przesiedlonych wobec Polski, zadeklarowała jedynie, że nie będzie popierała
roszczeń majątkowych przesiedleńców. Jednoznaczne zrzeczenie wiązałoby się
bowiem z automatycznym przejęciem przez niemiecki rząd finansowej
odpowiedzialności wobec swoich obywateli. Polska dyplomacja przyjęła ten
argument i w imię dobra stosunków nie podnosiła w ogóle kwestii wysiedlonych.
Kompromis tego rodzaju był swoistą jurystyczną naiwnością z naszej strony.
"Odmowa poparcia roszczeń obywateli" jako gwarancja prawna była już wówczas,
czyli na początku lat 90. XX wieku, konstrukcją dość przestarzałą. Opierała się
na braku tzw. procesowej podmiotowości prawnej jednostki w prawie
międzynarodowym. Prawo polskie nie pozwalało przesiedleńcom niemieckim na
występowanie o zwrot majątków, więc uznano, że bez politycznej pomocy własnego
rządu nie mają oni możliwości dochodzenia roszczeń. W tym samym czasie rozwój
systemów ochrony praw człowieka otworzył jednak niezależne drogi dla
rozstrzygania sporów między państwem a jednostką. W Europie każdy, kto uważa,
że jakiś kraj narusza jego prawa chronione konwencją o ochronie praw człowieka
i podstawowych wolności z 1950 r., może wystąpić bezpośrednio z pozwem do
Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Polska podlega jego jurysdykcji od 1992
r.
Możliwość blokowania dążeń przesiedleńców poprzez "odmowę poparcia" przez rząd
stała się zatem iluzoryczna.
Zburzony kompromis
Niedługo potem pod znakiem zapytania stanął także sam dżentelmeński układ.
Najpierw wkradła się nieufność, gdy Bundestag przyjął rezolucję ogólnie
wspierającą tzw. wypędzonych. Podejrzenia wzmocniły prasowe wybryki Eriki
Steinbach, która była nie tylko szefową Związku Wypędzonych, ale również
deputowaną CDU i członkiem zarządu tej partii. Kompromis zaczął się chwiać,
kiedy pojawił się problem Centrum przeciwko Wypędzeniom. Teraz składając pakiet
pozwów do Trybunału Praw Człowieka, Pruskie Powiernictwo zburzyło go
całkowicie.
Poszukiwanie luk czy próby korzystania z ewolucji standardów prawa
międzynarodowego do rewizji powojennego status quo nie przyniosą pozytywnego
rezultatu wysiedlonym. Nie da go nawet ewentualne korzystne dla nich orzeczenie
Strasburga.
Żaden rząd i żaden Sejm w Polsce nie wykonają wyroku żadnego trybunału
międzynarodowego, który nakazałby zwrot własności tzw. wypędzonym. Oznaczałoby
to bowiem wzięcie przez Polskę odpowiedzialności za skutki II wojny światowej.
W tym zresztą kierunku zmierza niemiecka polityka historyczna, której celem ma
być nie tylko zatarcie różnicy pomiędzy oprawcą a ofiarą, ale wręcz uczynienie
z ofiary oprawcy. Nie przypadkiem przed złożeniem pozwów przez Powiernictwo
Pruskie chadecki deputowany do Bundestagu Jochen-Konrad Fromme w wywiadzie
dla "Rzeczpospolitej" (12.12.2006) zakwestionował traktat poczdamski, wezwał
Polskę, by wyznała swoje powojenne winy, a Polaków porównał do Hitlera.
Europejska zimna wojna
Niezałatwiony do końca problem roszczeń wysiedlonych będzie niszczył wątłą
materię polsko-niemieckiego pojednania. Usztywniona postawa Berlina zaskakuje.
Tu nie wystarczy przyjąć postawy biblijnego Piłata. Kryzys trzeba rozwiązać, a
może to zrobić wyłącznie państwo niemieckie.
Wystarczy, że w formalny sposób - w drodze jednostronnego oświadczenia lub w
umowie z Polską - zobowiąże się do zaspokojenia roszczeń własnych obywatel. Nie
będzie to dla Niemiec nowością. Po I wojnie światowej, kiedy na Rzeszę
Niemiecką nałożono obowiązek reparacyjny, był on również realizowany z majątku
prywatnego obywateli mieszkających za granicą, a rekompensatę wypłacał im
niemiecki Skarb Państwa.
Temu rozwiązaniu sprzyjają również racjonalne przesłanki. Według danych
niemieckich pomoc państwa dla przesiedleńców sięgnęła sumy 60 mld euro, przy
wartości utraconego mienia szacowanej na poziomie 20 mld euro. Dla porównania
pomoc humanitarna RFN dla ofiar zbrodni nazistowskich w Polsce wyniosła ok. 1,3
mld euro.
Fakt, że w Niemczech rządzi wielka koalicja, wyklucza używanie tej sprawy do
walki wyborczej. Jeśli Berlin chce zajmować się przyszłością Europy, powinien
zamknąć jej tragiczną przeszłość, zanim trwający od 60 lat spór przekształci
się w europejską zimną wojnę domową. Czas po temu jest doskonały - nadchodzi
półroczna prezydencja RFN w UE.
Mariusz Muszyński, Krzysztof Rak
www.rzeczpospolita.pl/dodatki/opinie_061219/opinie_a_1.html
Obejrzyj resztę wiadomości
Temat: Trzeba pamiętać, kto podpalił świat.
Trzeba pamiętać, kto podpalił świat. www.gazetawyborcza.pl/1,76842,4958360.html
Gdy Niemcy przedstawili nam w Warszawie koncepcję muzeum
wypędzeń "widoczny znak", zacytowaliśmy im starą polską
maksymę: "rób, co uważasz - uważaj, co robisz".
Bartosz T. Wieliński: Tak często bywa pan ostatnio w Berlinie, że
krążą o panu anegdoty. Według jednej to Helmut Kohl miał panu w
listopadzie odradzać przyjęcie funkcji ministra spraw zagranicznych,
bo to zbyt ciężkie zajęcie.
Prof. Władysław Bartoszewski: Ha, on pewnie byłby bardzo zadowolony,
gdybym został ministrem. Bo to ja bym się męczył, a nie on. A Niemcy
mieliby wreszcie w Warszawie partnera mówiącego językiem, który
można odszyfrować i zrozumieć. Ja jednak od razu uznałem propozycję
Donalda Tuska za wyraz jego zaufania i życzliwości, a nie za
propozycję do rozważenia.
Jeszcze jedna anegdota. Radosław Sikorski spotyka się z Frankiem-
Walterem Steinmeierem, szefem niemieckiego MSZ. Steinmeier chce
rozmawiać o wypędzonych, a Sikorski kręci głową i mówi: "Tym się
zajmuje prof. Bartoszewski". Wtedy Steinmeier posmutniał. Bo Niemcy
się pana boją.
- Nie wiem, czy to dotyczy pana ministra Steinmeiera, bo poznałem go
dopiero niedawno. Może ten strach bierze się stąd, że w niemieckim
rządzie nigdy nie zasiadał były więzień Auschwitz ani honorowy
obywatel państwa Izrael?
Bynajmniej nie mówię tego z satysfakcją. To dowodzi, jak bardzo
sprawiedliwa okazała się dla mnie historia. Ja nie robiłem w swoim
życiu niczego nadzwyczajnego, lecz tylko to, co mi kazało sumienie.
A wobec Niemców jak wszystkich innych ludzi staram się być w
porządku.
Jak Polska powinna rozmawiać z Niemcami?
- Dla mnie modelem jest dyskusja, działanie koncyliacyjne, a nie
podsycanie antagonizmów. To przynosi lepsze efekty - tak wynika z
mojego doświadczenia życiowego. Może inaczej bym na to patrzył,
gdybym był obywatelem USA czy Rosji. Ale ja nie jestem obywatelem
imperium, tylko średniej wielkości kraju europejskiego, który musi
się zastanowić, w jakie sojusze ma wejść i jak ma współdziałać z
innymi, by zaspokajać swoje potrzeby.
W latach 90. przez ponad cztery lata byłem ambasadorem w Wiedniu. To
był okres, gdy Austria aspirowała do Unii. Obserwowałem na miejscu
wszystkie związane z tym dyskusje i napięcia. Co było wówczas
najbardziej szkodliwe? Radykalne zachowania ludzi pokroju Jörga
Haidera, reprezentanta skrajnie populistycznej prawicy i
nieprzejednanego przeciwnika UE. Haider utwierdził mnie w
przekonaniu, że populistyczne bicie piany to tylko marnowanie sił.
Jestem wierzącym katolikiem. Uważam, że dobre uczynki i dobre
intencje nie idą na marne. Wierzę w celowość działania w imię
przykazania miłości bliźniego i propagowania ośmiu błogosławieństw.
Nie twierdzę, że dożyję jakichś piorunujących efektów. Nie wiem
nawet, czy moje wnuki tego dożyją. Ale tak trzeba robić.
Czy w takim duchu rozmawiał pan na początku lutego z niemieckim
ministrem kultury Berndem Neumannem, który przyjechał do Polski
rozmawiać o "widocznym znaku" - rządowym muzeum wypędzonych? I czy
zapewniał go pan, że Polska zachowa w tej sprawie życzliwą
neutralność?
- Rozmawiałem dokładnie z takim nastawieniem, ale z tą życzliwą
neutralnością to trochę przesada. My działaliśmy według
zasady: "zjeść ciastko i mieć ciastko". Nie ustąpiliśmy Niemcom na
żadnym polu, a w zamian uzyskaliśmy zrozumienie dla wielu naszych
postulatów - choćby w sprawie budowy w Gdańsku Muzeum Wojny i
Pojednania.
Powiedziałem ministrowi Neumannowi, że Niemcy muszą sami stworzyć
koncepcję upamiętnienia wypędzeń, a my zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Wciąż jednak nie zgadzamy się na mieszanie ze sobą przyczyn i
skutków II wojny światowej.
Wypędzenia były tragedią. Gdy jednak wybucha pożar, w którym giną
ludzie, to zawsze pojawia się pytanie: co było przyczyną pożaru? Czy
aby nie podpalenie?
To hitlerowskie Niemcy podpaliły Europę i cały świat. To Niemcy
wołali na wiecach: "Chcemy wojny totalnej!". I mieli taką wojnę - ze
wszystkimi tego skutkami.
W 1995 r. przemawiałem w Bundestagu. Mówiłem, że my, Polacy,
potrafimy współczuć niewinnym ofiarom po stronie niemieckiej. Ale
podkreślam: niewinnym.
Jak reagują na takie słowa niemieccy politycy, zwłaszcza ci związani
z wypędzonymi?
- Zgadzają się z nimi, ale zaraz mówią o cierpieniach ludzi i o tym,
że muszą się liczyć z wolą wyborców. Nie wiem, na ile w to wierzyć.
Po przemówieniu w Bundestagu słyszałem same tylko głosy zachwytu.
Nawet Herbert Hupka [prominentny polityk Związku Wypędzonych,
długoletni szef Ziomkostwa Ślązaków] publicznie mi gratulował, że
mówiłem pięknie i słusznie.
Czy polscy naukowcy wezmą udział w tworzeniu "widocznego znaku"?
- Jesteśmy wolnym krajem i mamy wolnych naukowców. Jeśli Niemcy
zechcą np. zamówić ekspertyzę u jakiegoś polskiego historyka, to nie
będziemy mieć nic przeciwko temu. To nie jest sprawa, którą powinno
zajmować się państwo - to zajęcie dla uniwersytetów.
Obejrzyj resztę wiadomości
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plraju.pev.pl
Strona 3 z 4 • Wyszukiwarka znalazła 169 postów • 1, 2, 3, 4
|
|
Cytat |
Do polowania na pchły i męża nie trzeba mieć karty myśliwskiej. Zygmunt Fijas Tylko poeci i kobiety potrafią wydawać pieniądze tak, jak na to zasługują. Facilius oppresseris quam revocaveris (ingenia studiaque) - (talenta i nauki) łatwiej można stłumić, niż do życia przywrócić. Fakt podstawowy, że jesteśmy życiem, które chce żyć - uświadamiamy sobie w każdym momencie naszego istnienia. Albert Schweizer Da mihi factum, dabo tibi ius - udowodnij fakt, a ja ci wskażę prawo.
|
|